Wpisy archiwalne w kategorii
100 i więcej
Dystans całkowity: | 964.97 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 120.62 km |
Więcej statystyk |
Niedziela, 24 lipca 2016
Kategoria 100 i więcej
Kamienne Kręgi w Odrach
Tym razem rowerowa wycieczka będzie dłuższa i na szczęście w towarzystwie.
Wraz ze znajomymi umówiliśmy się dzisiaj na godzinę 8:00 w Kartuzach.
Na starcie miało stawić się 5 osób, z których znałem tylko jedną.
Nie wiem dlaczego, ale na umówione miejsce przyjechałem jako pierwszy.
Może dlatego, że do punktu startowego mam najdalej i musiałem ruszyć nieco wcześniej ?
Koło godziny 8:15 - 8:20 byliśmy już w komplecie i ruszyliśmy w nieznane...
Dwójka współtowarzyszy podróży żegna się z nami bardzo szybko, po niespełna 10 kilometrach.
Mieli inne plany i z pewnością dystans, który chcieli przemierzyć był znacznie mniejszy.
Pierwszą przerwę na posiłek i pogaduchy zrobiliśmy w miejscowości Wielki Klincz.
W przyparafialnym ogrodzie w Wielkim Klinczu © panther
W tym ogrodzie było znacznie więcej atrakcji, ale przyznam szczerze, że niektóre
z nich były wątpliwe urody i w zestawieniu ze sobą stanowiły, moim zdaniem wizualny gwałt.
Kontynuujemy jazdę, nabijamy kilometry bez większych trudów. Co pewien czas zerkamy na mapę.
Nie chcemy jechać znanym nam, czy to z perspektywy siodełka rowerowego, czy również z
samochodowych realiów wyznaczonymi trasami. Teraz tak na poważnie, po nieuwadze z naszej strony
wkraczamy w teren całkowicie nam nieznany. Poznajemy nowe gruntówki drogi polne i tzw. "plaże"
Kilkakrotnie pytamy zastanych przy swoich obejściach gospodarzy, czy dobrze jedziemy w
kierunku przez nas wyznaczonym. Oczywiście od tzw. "lokalsów" dostajemy cenne rady.
Niekiedy też bywa śmiesznie, często dzięki udzielanym radom i krótkim pogawędkom
nie mamy problemu z zmierzaniem do wyznaczonego celu. Mimo tego, że nieco zniecierpliwieni
chcielibyśmy do celu dotrzeć jak najszybciej i bez zbędnych ceregieli.
Kompani dzisiejszej podróży © panther
Też załapałem się na fotkę ;-) © panther
Po jeździe w niełatwym terenie, głównie piasek, niekiedy przeplatany szutrem trafiamy do
miejsca tak przez nas pożądanego. W końcu docieramy do miejscowości Odry i możemy
zobaczyć ich główną atrakcje czyli kamienne kręgi. Oczywiście nie za darmo, bilet wstępu
nadwyręża każdego z nas bardzo mocno ;-) Zwiedzanie kosztuje 4 złote od osoby.
Kamienne kręgi w Odrach © panther
Przechadzka wśród kamiennych kręgów © panther
Dalszy ciąg zwiedzania © panther
Dalszy ciąg zwiedzania © panther
Czyżby kamienne kręgi? © panther
Po przechadzce po tej niebywałej atrakcji turystycznej tej części Kaszub postanawiamy wracać.
Od teraz chcemy trafić do domu jak najprędzej. Czas zaczyna nas troszkę ponaglać.
Zmęczenie też daje o sobie znać a droga do domu jeszcze długa. Na szczęście w drodze powrotnej
nie mamy problemów ze znalezieniem odpowiednich dróg, ścieżek. Idzie nam dobrze.
Zatrzymujemy się jeszcze w Starej Kiszewie. Podczas postoju posilamy się i jedziemy
kierunku ruin zamku znajdującego się w małej odległości od tej miejscowości.
Ruiny zamku nieopodal Starej Kiszewy © panther
Od tego momentu mamy tylko i wyłącznie jeden cel i pragnienie zarazem.
Trafić do domu najszybciej, jak tylko się da. Przerwy robimy tylko na uzupełnienie energii.
Po drodze, podczas postoju ucinamy niedługą rozmowę z rowerzystami z Poznania.
Do domu zostaje około 30 kilometrów. Jestem zmęczony i napędza mnie najbardziej
siła woli, jak również chęć skonsumowanie smacznego posiłku, który z pewnością
już w domu na mnie czeka. Docieramy do Kartuz. Przyznam szczerze, że jestem zmęczony.
W domu czeka już na mnie kolacja. Dodam tylko , że bardzo pyszna :-)
Wszystko z własnego ogrodu (oprócz oliwek i sera ) © panther
Oczywiście takie danie nie zrekompensowało trudu, wysiłku przemierzonego dystansu.
Dlatego też za 10 minut po kolacji otrzymuję " zaległy" obiad :-)
Reasumując...to pierwsza w tym roku tak długa wycieczka w moim wykonaniu.
Mimo różnego typu kryzysów, wątpliwości i zasadności ruszenia w taką trasę
dziękuję moim kompanom za świetne towarzystwo i dobrze spędzoną niedzielę.
Pozdrawiam szczególnie Was i wszystkich, którzy do końca przeczytali dzisiejszą relację :-)
Wraz ze znajomymi umówiliśmy się dzisiaj na godzinę 8:00 w Kartuzach.
Na starcie miało stawić się 5 osób, z których znałem tylko jedną.
Nie wiem dlaczego, ale na umówione miejsce przyjechałem jako pierwszy.
Może dlatego, że do punktu startowego mam najdalej i musiałem ruszyć nieco wcześniej ?
Koło godziny 8:15 - 8:20 byliśmy już w komplecie i ruszyliśmy w nieznane...
Dwójka współtowarzyszy podróży żegna się z nami bardzo szybko, po niespełna 10 kilometrach.
Mieli inne plany i z pewnością dystans, który chcieli przemierzyć był znacznie mniejszy.
Pierwszą przerwę na posiłek i pogaduchy zrobiliśmy w miejscowości Wielki Klincz.
W przyparafialnym ogrodzie w Wielkim Klinczu © panther
W tym ogrodzie było znacznie więcej atrakcji, ale przyznam szczerze, że niektóre
z nich były wątpliwe urody i w zestawieniu ze sobą stanowiły, moim zdaniem wizualny gwałt.
Kontynuujemy jazdę, nabijamy kilometry bez większych trudów. Co pewien czas zerkamy na mapę.
Nie chcemy jechać znanym nam, czy to z perspektywy siodełka rowerowego, czy również z
samochodowych realiów wyznaczonymi trasami. Teraz tak na poważnie, po nieuwadze z naszej strony
wkraczamy w teren całkowicie nam nieznany. Poznajemy nowe gruntówki drogi polne i tzw. "plaże"
Kilkakrotnie pytamy zastanych przy swoich obejściach gospodarzy, czy dobrze jedziemy w
kierunku przez nas wyznaczonym. Oczywiście od tzw. "lokalsów" dostajemy cenne rady.
Niekiedy też bywa śmiesznie, często dzięki udzielanym radom i krótkim pogawędkom
nie mamy problemu z zmierzaniem do wyznaczonego celu. Mimo tego, że nieco zniecierpliwieni
chcielibyśmy do celu dotrzeć jak najszybciej i bez zbędnych ceregieli.
Kompani dzisiejszej podróży © panther
Też załapałem się na fotkę ;-) © panther
Po jeździe w niełatwym terenie, głównie piasek, niekiedy przeplatany szutrem trafiamy do
miejsca tak przez nas pożądanego. W końcu docieramy do miejscowości Odry i możemy
zobaczyć ich główną atrakcje czyli kamienne kręgi. Oczywiście nie za darmo, bilet wstępu
nadwyręża każdego z nas bardzo mocno ;-) Zwiedzanie kosztuje 4 złote od osoby.
Kamienne kręgi w Odrach © panther
Przechadzka wśród kamiennych kręgów © panther
Dalszy ciąg zwiedzania © panther
Dalszy ciąg zwiedzania © panther
Czyżby kamienne kręgi? © panther
Po przechadzce po tej niebywałej atrakcji turystycznej tej części Kaszub postanawiamy wracać.
Od teraz chcemy trafić do domu jak najprędzej. Czas zaczyna nas troszkę ponaglać.
Zmęczenie też daje o sobie znać a droga do domu jeszcze długa. Na szczęście w drodze powrotnej
nie mamy problemów ze znalezieniem odpowiednich dróg, ścieżek. Idzie nam dobrze.
Zatrzymujemy się jeszcze w Starej Kiszewie. Podczas postoju posilamy się i jedziemy
kierunku ruin zamku znajdującego się w małej odległości od tej miejscowości.
Ruiny zamku nieopodal Starej Kiszewy © panther
Od tego momentu mamy tylko i wyłącznie jeden cel i pragnienie zarazem.
Trafić do domu najszybciej, jak tylko się da. Przerwy robimy tylko na uzupełnienie energii.
Po drodze, podczas postoju ucinamy niedługą rozmowę z rowerzystami z Poznania.
Do domu zostaje około 30 kilometrów. Jestem zmęczony i napędza mnie najbardziej
siła woli, jak również chęć skonsumowanie smacznego posiłku, który z pewnością
już w domu na mnie czeka. Docieramy do Kartuz. Przyznam szczerze, że jestem zmęczony.
W domu czeka już na mnie kolacja. Dodam tylko , że bardzo pyszna :-)
Wszystko z własnego ogrodu (oprócz oliwek i sera ) © panther
Oczywiście takie danie nie zrekompensowało trudu, wysiłku przemierzonego dystansu.
Dlatego też za 10 minut po kolacji otrzymuję " zaległy" obiad :-)
Reasumując...to pierwsza w tym roku tak długa wycieczka w moim wykonaniu.
Mimo różnego typu kryzysów, wątpliwości i zasadności ruszenia w taką trasę
dziękuję moim kompanom za świetne towarzystwo i dobrze spędzoną niedzielę.
Pozdrawiam szczególnie Was i wszystkich, którzy do końca przeczytali dzisiejszą relację :-)
- DST 151.95km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 sierpnia 2015
Kategoria 100 i więcej
Setka w towarzystwie
Przejechanie stu kilometrów na kolarzówce planowałem jeszcze na lipiec.
W minionym miesiącu nie udało się tego dokonać. Powodów było dosyć sporo.
Na szczęście dzisiaj umówiłem się na jazdę po asfaltach z dobrym, rowerowym znajomym.
Właśnie on odpowiedzialny był za przebieg całej trasy. Spotkaliśmy się o 10 w Prokowie.
Obraliśmy kierunek na Wejherowo, chociaż do samego miasta nie wjeżdżaliśmy.
Drewniany kościół w Pomieczynie © panther
Przystanek Limonka © panther
Do 50-tego kilometra jechało się świetnie. Wiatr w żaden sposób nie przeszkadzał.
Ruch na drogach był znikomy. Nic tylko nabijać kilometry. Tak też robiliśmy.
W miejscowości Rębiska © panther
Doskonale jednak wiadomo, że wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć.
Właśnie za 50-tym przejechanym kilometrem tak się stało.
Podjazd do Nowego Dworu Wejherowskiego. Polubiłem od pierwszego zakręcenia korbą ;-)
Dalej było już znacznie lepiej, ale niestety stale pod wiatr.
Kapliczka w Kosowie © panther
Nie odkładaj nic na później ;-) © panther
Ostatnie kilometry robione były nieco na siłę. Tak, aby dojechać do 100 km.
Liczyłem, kalkulowałem i nie pomyliłem się ;-)
Dziękuję Piotrze za kolejne ciekawe, rowerowe doświadczenia ;-)
W minionym miesiącu nie udało się tego dokonać. Powodów było dosyć sporo.
Na szczęście dzisiaj umówiłem się na jazdę po asfaltach z dobrym, rowerowym znajomym.
Właśnie on odpowiedzialny był za przebieg całej trasy. Spotkaliśmy się o 10 w Prokowie.
Obraliśmy kierunek na Wejherowo, chociaż do samego miasta nie wjeżdżaliśmy.
Drewniany kościół w Pomieczynie © panther
Przystanek Limonka © panther
Do 50-tego kilometra jechało się świetnie. Wiatr w żaden sposób nie przeszkadzał.
Ruch na drogach był znikomy. Nic tylko nabijać kilometry. Tak też robiliśmy.
W miejscowości Rębiska © panther
Doskonale jednak wiadomo, że wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć.
Właśnie za 50-tym przejechanym kilometrem tak się stało.
Podjazd do Nowego Dworu Wejherowskiego. Polubiłem od pierwszego zakręcenia korbą ;-)
Dalej było już znacznie lepiej, ale niestety stale pod wiatr.
Kapliczka w Kosowie © panther
Nie odkładaj nic na później ;-) © panther
Ostatnie kilometry robione były nieco na siłę. Tak, aby dojechać do 100 km.
Liczyłem, kalkulowałem i nie pomyliłem się ;-)
Dziękuję Piotrze za kolejne ciekawe, rowerowe doświadczenia ;-)
- DST 100.59km
- Sprzęt MBK RD 200
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lipca 2014
Kategoria 100 i więcej
Lasy Mirachowskie
Dzisiejszą odległość zawdzięczam licznym pomyłkom w odczytywaniu mapy.
Chciałem pojeździć w okolicach rezerwatu Lubygość i Szczeliny Lechickiej.
Z trafieniem do obu problemu nie było. Błądzenie w terenie rozpoczęło się w
okolicach miejscowości Potęgowo. Pomógł wjazd na drogę asfaltową.
Od tego momentu było już dobrze.
Jezioro Lubygość © panther
Punkt widokowy Szczelina Lechicka © panther
Gdzieś na Kaszubach © panther
Kasia i Dawid - starzy znajomi ;-) © panther
Po przejechaniu 70 km docieram do leśniczówki w Mirachowie. Tam właśnie spotykam dwie przemiłe osoby.
Przez chwilkę porozmawialiśmy i słysząc zbliżającą się burzę postanowiliśmy, że nie ma na co czekać i
jak najszybciej zwijać się z tego miejsca. Niestety mnie po przejechaniu 5 kilometrów łapie ulewa.
Schroniłem się pod wiatką leśną znajdującą się w niedużej odległości od Mirachowa.
W tym miejscu schronienie znaleźli również rowerzyści z Suchej Beskidzkiej.
Przemierzają dziennie dystans około 80 kilometrów. Śpią w namiotach.
Nie muszę mówić, że zaopatrzeni są w sakwy. Rozmawiamy ze sobą 2 może 3 kwadransy.
Gdy deszcz nieco ustał ruszyłem w kierunku Miechucina.
Do przejechania pozostało około 30 kilometrów. Tym razem na obiad się spóźniam i to znacznie.
Trafiam do domu przemoczony i zadowolony z pokonanego dystansu.
Chciałem pojeździć w okolicach rezerwatu Lubygość i Szczeliny Lechickiej.
Z trafieniem do obu problemu nie było. Błądzenie w terenie rozpoczęło się w
okolicach miejscowości Potęgowo. Pomógł wjazd na drogę asfaltową.
Od tego momentu było już dobrze.
Jezioro Lubygość © panther
Punkt widokowy Szczelina Lechicka © panther
Gdzieś na Kaszubach © panther
Kasia i Dawid - starzy znajomi ;-) © panther
Po przejechaniu 70 km docieram do leśniczówki w Mirachowie. Tam właśnie spotykam dwie przemiłe osoby.
Przez chwilkę porozmawialiśmy i słysząc zbliżającą się burzę postanowiliśmy, że nie ma na co czekać i
jak najszybciej zwijać się z tego miejsca. Niestety mnie po przejechaniu 5 kilometrów łapie ulewa.
Schroniłem się pod wiatką leśną znajdującą się w niedużej odległości od Mirachowa.
W tym miejscu schronienie znaleźli również rowerzyści z Suchej Beskidzkiej.
Przemierzają dziennie dystans około 80 kilometrów. Śpią w namiotach.
Nie muszę mówić, że zaopatrzeni są w sakwy. Rozmawiamy ze sobą 2 może 3 kwadransy.
Gdy deszcz nieco ustał ruszyłem w kierunku Miechucina.
Do przejechania pozostało około 30 kilometrów. Tym razem na obiad się spóźniam i to znacznie.
Trafiam do domu przemoczony i zadowolony z pokonanego dystansu.
- DST 102.87km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 lipca 2013
Kategoria 100 i więcej
Do Lęborka
Dzisiaj postanowiłem odwiedzić Lębork.
Jechałem oczywiście drogami asfaltowymi.
Ruszyłem wcześniej niż zawsze, bo już o 6:20.
Przejechałem przez Kartuzy, Sierakowice, Łebunię.
W tej miejscowości postanowiłem skręcić w kierunku wsi Popowo.
Przejechałem przez Dziechno i trafiłem do Lęborka.
Przez całą drogę do tego miasta wiał dość silny wiatr w twarz.
Nie było lekko. W Lęborku, przy wjeżdzie do niego czekał na mnie Adam.
Postanowił, że pokaże mi swoje rodzinne miasto.
Rozpoczeliśmy zwiedzanie.
Jest czas wakacji i pewnie dlatego chciałem zobaczyć znaną z wysokiego poziomu nauczania szkołę średnią.
Następnie udaliśmy się w stronę centrum miasta.
Adam cały czas opowiada mi o swoim mieście. Przekazuje ogromną wiedzę na temat swojego rodzinnego miasta. Widać, że bardzo związany jest z Lęborkiem.
Przez to miasto przepływa również malownicza rzeka Łeba.
Kierujemy się dalej w stronę budynku Sądu i Prokuratury.
Tuż obok tego budynku znajdują się...
Dyby i pręgierz przed takim budynkiem. Moim zdaniem świetny pomysł ;-)
Mój "przewodnik" przedstawia kolejne atrakcje Lęborka.
Muszę dodać, że jest ich w tym mieście sporo.
Powiem szczerze, że dzięki takim osobom jak Adam zwyczajna wycieczka rowerowa zdecydowanie zyskała na atrakcji. Lubię, gdy mieszkaniec danej miejscowości z takim zapałem, zaangażowaniem potrafi opowiadać o bliskiej sobie miejscowości.
Zatrzymujemy się na dłuższą chwilę w tym miejscu.
Moje ogromne wyrazy uznania, że są jeszcze osoby, pamiętające tragiczną historię ludzi, którzy znaleźli się w wyniku represji na naszym narodzie w odległej Syberii.
Teraz powoli zbieram się w stronę domu. Kompan mojej wycieczki do Lęborka postanawia wyprowadzić mnie na rogatki miasta.
Jeszcze przez kilka minut rozmawiamy na różne tematy. Rozstajemy się , Adam wraca do domu, ja muszę jeszcze troszkę pokręcić, aby do swojego trafić.
Adamowi za poświęcony czas, zapał z jakim Lębork wychwalał bardzo dziękuję.
Przede mną jeszcze spory kawałek drogi, w znacznej mierze pod górę.
Dojeżdzam do Popowa, z niego jadę do Zakrzewa, aby następnię udać się w kierunku wsi Linia. W niej jadę w kierunku Miłoszewa.
Duża ilość podjazdów oraz zmęczenie dają o sobie znać.
Robię krótką przerwę w okolicach Mirachowa. Posilam się bananem i batonikiem.
Podczas tego postoju zauważa mnie koleżanka z pracy, podróżująca autem wraz z rodziną. Zatrzymuje się, przez chwilkę rozmawiamy. Opowiadam o swojej przejażdżce do Lęborka, opisuję trasę.
Aby znaleść się w domu muszę przejechać jeszcze około 20 kilometrów.
Tuż przed godziną 14 jestem już w nim. Obiad za 10 minut...
Dzisiejszy dzień, mimo silnego wiatru zaliczam do bardzo udanych.
Jechałem oczywiście drogami asfaltowymi.
Ruszyłem wcześniej niż zawsze, bo już o 6:20.
Przejechałem przez Kartuzy, Sierakowice, Łebunię.
Miejscowość Łebunia© panther
Drewniany dom w Łebuni© panther
W tej miejscowości postanowiłem skręcić w kierunku wsi Popowo.
Przejechałem przez Dziechno i trafiłem do Lęborka.
Przez całą drogę do tego miasta wiał dość silny wiatr w twarz.
Nie było lekko. W Lęborku, przy wjeżdzie do niego czekał na mnie Adam.
Postanowił, że pokaże mi swoje rodzinne miasto.
Rozpoczeliśmy zwiedzanie.
Jest czas wakacji i pewnie dlatego chciałem zobaczyć znaną z wysokiego poziomu nauczania szkołę średnią.
Zespół Szkół Ogólnokształcących im. Stefana Żeromskiego w Lęborku© panther
Następnie udaliśmy się w stronę centrum miasta.
Ulica Staromiejska© panther
Zadbane i eleganckie kamienice Lęborka© panther
Centrum miasta© panther
Adam cały czas opowiada mi o swoim mieście. Przekazuje ogromną wiedzę na temat swojego rodzinnego miasta. Widać, że bardzo związany jest z Lęborkiem.
Przez to miasto przepływa również malownicza rzeka Łeba.
Rzeka Łeba płynąca przez miasto© panther
Kierujemy się dalej w stronę budynku Sądu i Prokuratury.
Budynek Sądu i Prokuratury w Lęborku© panther
Tuż obok tego budynku znajdują się...
Dyby lęborskie© panther
Pręgierz© panther
Dyby i pręgierz przed takim budynkiem. Moim zdaniem świetny pomysł ;-)
Mój "przewodnik" przedstawia kolejne atrakcje Lęborka.
Muszę dodać, że jest ich w tym mieście sporo.
Mury obronne, baszta i ja© panther
Widok na Sanktuarium Świętego Jakuba© panther
Karczma Rycerska© panther
Kościół p.w. NMP Królowej Polski© panther
Urząd miejski w Lęborku© panther
Stary Browar :-)© panther
Powiem szczerze, że dzięki takim osobom jak Adam zwyczajna wycieczka rowerowa zdecydowanie zyskała na atrakcji. Lubię, gdy mieszkaniec danej miejscowości z takim zapałem, zaangażowaniem potrafi opowiadać o bliskiej sobie miejscowości.
Zatrzymujemy się na dłuższą chwilę w tym miejscu.
Pomnik Zesłańców Sybiru w Lęborku© panther
Wystawa w hołdzie zesłańcom© panther
Moje ogromne wyrazy uznania, że są jeszcze osoby, pamiętające tragiczną historię ludzi, którzy znaleźli się w wyniku represji na naszym narodzie w odległej Syberii.
Teraz powoli zbieram się w stronę domu. Kompan mojej wycieczki do Lęborka postanawia wyprowadzić mnie na rogatki miasta.
Adam - przewodnik po Lęborku© panther
Jeszcze przez kilka minut rozmawiamy na różne tematy. Rozstajemy się , Adam wraca do domu, ja muszę jeszcze troszkę pokręcić, aby do swojego trafić.
Adamowi za poświęcony czas, zapał z jakim Lębork wychwalał bardzo dziękuję.
Przede mną jeszcze spory kawałek drogi, w znacznej mierze pod górę.
Dojeżdzam do Popowa, z niego jadę do Zakrzewa, aby następnię udać się w kierunku wsi Linia. W niej jadę w kierunku Miłoszewa.
Malownicze okolice Miłoszewa© panther
Duża ilość podjazdów oraz zmęczenie dają o sobie znać.
Robię krótką przerwę w okolicach Mirachowa. Posilam się bananem i batonikiem.
Podczas tego postoju zauważa mnie koleżanka z pracy, podróżująca autem wraz z rodziną. Zatrzymuje się, przez chwilkę rozmawiamy. Opowiadam o swojej przejażdżce do Lęborka, opisuję trasę.
Kaszubskie krajobrazy© panther
Aby znaleść się w domu muszę przejechać jeszcze około 20 kilometrów.
Tuż przed godziną 14 jestem już w nim. Obiad za 10 minut...
Dzisiejszy dzień, mimo silnego wiatru zaliczam do bardzo udanych.
- DST 113.69km
- Sprzęt Panther TR-555
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 lipca 2013
Kategoria 100 i więcej
Do Kościerzyny
Za cel dzisiejszej podrózy obrałem miasto Kościerzyna...
Wspomnę tylko na marginesie, że między moim miastem rodzinnym, Kartuzami a Kościerzyną istniały różnego typu niesnaski. Kłótnie o to, które z nich jest stolicą Kaszub, waśnie między klubami piłkarskimi...
Ruszyłem wcześnie, bo o 6:45. Chciałem jechać, gdy ruch na drodze był mniejszy.
Z domu dojechałem do Kartuz, następnie pokonałem Somonino, Sławki, Goręczyno, Ostrzyce, Brodnicę Górną, Zgorzałe i trafiłem do Stężycy.
Do celu mojej dzisiejszej wycieczki zostało około 15 kilometrów.
Trafiam do Kościerzyny. Miasto wywiera na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Jest czyste, zadbane, uporządkowane. Udaję się do centrum miasta, na Rynek.
Z Kościerzyny jadę w kierunku Nowej Karczmy, po drodze skręcam do Będomina, w którym mieści się Muzeum Hymnu Narodowego.
Nie tylko muzeum należy do atrakcji tego miejsca. Tutaj znajduje się również Dąb Wybickiego. Miałem małe trudności, aby go dobrze sfotografować. Mam nadzieję, że się udało.
Odcinek drogi między Kościerzyną a Przywidzem nieco nudnawy. Niestety jechać musiałem pod wiatr. Ostatnimi czasy zawsze tak jeżdzę. Może to jakiś szczególny dar...
Po krótkiej wizycie w Przywidzu skręcam w stronę Egiertowa. Póżniej przejeżdzam przez Somonino. W Kartuzach odwiedzam promenadę, po czym udaję się do domu na obiad.
Z dzisiejszego dnia jestem zadowolony, z kultury jazdy kierowców w powiecie kościerskim szczególnie. Są jacyś normalni, potrafią zwolnić, używają kierunkowskazów, zachowują należyty odstęp. To mi się podoba!!!
Podsumowując, Kościerzynę i jej najblizsze okolice polecam każdemu.
Wspomnę tylko na marginesie, że między moim miastem rodzinnym, Kartuzami a Kościerzyną istniały różnego typu niesnaski. Kłótnie o to, które z nich jest stolicą Kaszub, waśnie między klubami piłkarskimi...
Ruszyłem wcześnie, bo o 6:45. Chciałem jechać, gdy ruch na drodze był mniejszy.
Z domu dojechałem do Kartuz, następnie pokonałem Somonino, Sławki, Goręczyno, Ostrzyce, Brodnicę Górną, Zgorzałe i trafiłem do Stężycy.
Jezioro Stężyckie© panther
Do celu mojej dzisiejszej wycieczki zostało około 15 kilometrów.
Trafiam do Kościerzyny. Miasto wywiera na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Jest czyste, zadbane, uporządkowane. Udaję się do centrum miasta, na Rynek.
Na Rynku w Kościerzynie© panther
Rynek w Kościerzynie© panther
Kościerski Rynek© panther
Z Kościerzyny jadę w kierunku Nowej Karczmy, po drodze skręcam do Będomina, w którym mieści się Muzeum Hymnu Narodowego.
Muzeum Hymnu Narodowego w Będomine© panther
Nie tylko muzeum należy do atrakcji tego miejsca. Tutaj znajduje się również Dąb Wybickiego. Miałem małe trudności, aby go dobrze sfotografować. Mam nadzieję, że się udało.
Dąb Wybickiego w Będominie© panther
Odcinek drogi między Kościerzyną a Przywidzem nieco nudnawy. Niestety jechać musiałem pod wiatr. Ostatnimi czasy zawsze tak jeżdzę. Może to jakiś szczególny dar...
Po krótkiej wizycie w Przywidzu skręcam w stronę Egiertowa. Póżniej przejeżdzam przez Somonino. W Kartuzach odwiedzam promenadę, po czym udaję się do domu na obiad.
Z dzisiejszego dnia jestem zadowolony, z kultury jazdy kierowców w powiecie kościerskim szczególnie. Są jacyś normalni, potrafią zwolnić, używają kierunkowskazów, zachowują należyty odstęp. To mi się podoba!!!
Podsumowując, Kościerzynę i jej najblizsze okolice polecam każdemu.
- DST 112.96km
- Sprzęt Panther TR-555
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 czerwca 2013
Kategoria 100 i więcej
Setka po Kaszubach
Już od dłuższego czasu chciałem "wcisnąć" ponad 100 kilometrów między śniadanie a obiad. Wyjechałem z domu wcześniej niż zawsze, bo jeszcze przed 7 rano.
Zaplanowałem dzisiejszy przejazd tak, aby odwiedzić miejsca mniej przeze mnie uczęszczane. Pierwszy raz zatrzymałem się w Kosowie.
Moją uwagę zwrócił ten dom.
Dalej, już bez zatrzymywania się przejeżdzam przez następujące miejscowości:
Hopy, Pomieczyno, Łebieńska Huta, Łebno, Lewino, Lewinko, Pobłocie i trafiam do Strzepcza. Miejscowość jakoś mnie nie zachwyciła. Na szczęście, jak to na Kaszubach bywa okolice tej miejscowości są bardzo malownicze.
Ze Strzepcza przez Tłuczewo, Linię, Niepoczołowice i Kamienicki Młyn trafiam do Kamienicy Królewskiej. Byłem w niej w zeszłym roku. Miejscowość jakoś mnie niczym nie ujęła. Dzisiaj zmieniam zdanie. Jest równie piękna jak okolice położone niedaleko mego miejsca zamieszkania.
Z tej miejscowości jadę w kierunku Sierakowic, jednak je omijam. Skręcam w kierunku Załakowa, przejeżdzam przez Łyśniewo Sierakowickie.
Droga z Załakowa do Łyśniewa to droga gruntowa. Jedzie się po niej, jak po plaży. Moje nowe opony zdecydowanie takiej nawierzchni nie preferują...
Trafiam do Puzdrowa...
Zdjęcie wjazdu musiałem wykonać. Nazwa miejscowości związana jest z moim nazwiskiem. Pewnie kiedyś, dawno temu wieś należała do moich przodków ;-)
Teraz jadę już w stronę domu. Przejeżdzam przez bardziej lub mniej urocze kaszubskie miejscowości. Odwiedzam Tuchlino, Mściszewice, Klukową Hutę, Nową Wieś, Borucino, Brodnicę Górną, Brodnicę Dolną i trafiam do Ostrzyc.
W nich ucinam krótką pogawędkę z rowerzystą z Gdańska.
Ostrzyce, ku mojemu niezadowoleniu robią się coraz bardziej zatłoczone.
Wolę, gdy nie ma w nich aż tak dużej ilości turystów, których kultura, sposób bycia niejednokrotnie mnie drażni.
Z Ostrzyc przez Goręczyno, Sławki, Somonino i Kiełpino trafiam do domu.
Dzisiejszy wyjazd uważam za bardzo udany. Spotykałem po drodzę miło nastawionych ludzi, nikt na mnie nie trąbił, nie krzyczał.
Chciałbym, aby takich rowerowych dni było znacznie więcej.
Zaplanowałem dzisiejszy przejazd tak, aby odwiedzić miejsca mniej przeze mnie uczęszczane. Pierwszy raz zatrzymałem się w Kosowie.
Moją uwagę zwrócił ten dom.
Tradycyjny kaszubski dom w Kosowie© panther
Dalej, już bez zatrzymywania się przejeżdzam przez następujące miejscowości:
Hopy, Pomieczyno, Łebieńska Huta, Łebno, Lewino, Lewinko, Pobłocie i trafiam do Strzepcza. Miejscowość jakoś mnie nie zachwyciła. Na szczęście, jak to na Kaszubach bywa okolice tej miejscowości są bardzo malownicze.
Malownicze okolice Strzepcza© panther
Ze Strzepcza przez Tłuczewo, Linię, Niepoczołowice i Kamienicki Młyn trafiam do Kamienicy Królewskiej. Byłem w niej w zeszłym roku. Miejscowość jakoś mnie niczym nie ujęła. Dzisiaj zmieniam zdanie. Jest równie piękna jak okolice położone niedaleko mego miejsca zamieszkania.
Jezioro Kamienickie w Kamienicy Królewskiej© panther
Kaszubskie bezdroża© panther
Z tej miejscowości jadę w kierunku Sierakowic, jednak je omijam. Skręcam w kierunku Załakowa, przejeżdzam przez Łyśniewo Sierakowickie.
Jezioro Długie w okolicach Łyśniewa Sierakowickiego© panther
Nawadnianie upraw truskawek w Łyśniewie Sierakowickim© panther
Droga z Załakowa do Łyśniewa to droga gruntowa. Jedzie się po niej, jak po plaży. Moje nowe opony zdecydowanie takiej nawierzchni nie preferują...
Trafiam do Puzdrowa...
Wjazd do Puzdrowa© panther
Zdjęcie wjazdu musiałem wykonać. Nazwa miejscowości związana jest z moim nazwiskiem. Pewnie kiedyś, dawno temu wieś należała do moich przodków ;-)
Teraz jadę już w stronę domu. Przejeżdzam przez bardziej lub mniej urocze kaszubskie miejscowości. Odwiedzam Tuchlino, Mściszewice, Klukową Hutę, Nową Wieś, Borucino, Brodnicę Górną, Brodnicę Dolną i trafiam do Ostrzyc.
W nich ucinam krótką pogawędkę z rowerzystą z Gdańska.
Nad Jeziorem Ostrzyckim© panther
Ostrzyce, ku mojemu niezadowoleniu robią się coraz bardziej zatłoczone.
Wolę, gdy nie ma w nich aż tak dużej ilości turystów, których kultura, sposób bycia niejednokrotnie mnie drażni.
Z Ostrzyc przez Goręczyno, Sławki, Somonino i Kiełpino trafiam do domu.
Dzisiejszy wyjazd uważam za bardzo udany. Spotykałem po drodzę miło nastawionych ludzi, nikt na mnie nie trąbił, nie krzyczał.
Chciałbym, aby takich rowerowych dni było znacznie więcej.
- DST 111.15km
- Sprzęt Panther TR-555
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 sierpnia 2012
Kategoria 100 i więcej
Z Łeby do domu...
W niedzielę o godzinie 6:33 na stacji kolejowej Kiełpino Kartuskie wsiadłem z rowerem do pociągu, który swój bieg kończył w Łebie.
Następnie udałem się w stronę Lubiatowa. W połowie drogi między Lubiatowem a Białogórą wykonałem te zdjęcia.
Z półgodzinnym opóźnieniem dotarłem do Białogóry.
Tam zrobiłem przerwę na posiłek.
Następnie pojechałem w stronę Dębek.
Nad rzeką Piaśnicą na chwilę się zatrzymałem.
Kolejny postój miał miejsce w Żarnowcu.
W tym czasie udało się zrobić małe zakupy.
Następnie zatrzymałem się przy Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu.
Z Elektrowni Jądrowej pozostało niewiele...w jej miejsce jest...
Teraz miejscowością do której chciałem trafić było Wejherowo.
Zanim trafiłem do Wejherowa odwiedziłem jeszcze Leśniewo.
Teraz kręciłem już w stronę Wejherowa.
Po obiadokolacji przez kwadrans jeżdziłem po Wejherowie.
Koło godziny 20-tej zbierałem się w stronę domu.
Pozostało do przejechania jeszcze około 46 kilometrów...
W domu znalazłem się koło godziny 22:15.
Tego dnia pokonałem 151,30 km. Jest to mój życiowy rekord przejechanych kilometrów na rowerze podczas jednego dnia.
Znaczna część trasy przebiegała drogami gruntowymi.
Jechałem również mniej uczęszczanymi drogami asfaltowymi.
Poruszałem się ze średnią prędkością 16,44 km/h
Nie jest to żaden wyczyn...
Dziękuję "Szuciowi" za towarzystwo podczas wycieczki.
Było ciekawie, miło i nie obeszło się bez niespodzianek....hehe...
Łeba i jej główna ulica© panther
Morze Bałtyckie w okolicach Łeby© panther
Następnie udałem się w stronę Lubiatowa. W połowie drogi między Lubiatowem a Białogórą wykonałem te zdjęcia.
Byłe tereny wojskowe znajdujące się między Lubiatowem a Białogórą© panther
Wydmy w okolicach Białogóry© panther
Między Lubiatowem a Białogórą© panther
Z półgodzinnym opóźnieniem dotarłem do Białogóry.
Tam zrobiłem przerwę na posiłek.
Kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Białogórze© panther
Następnie pojechałem w stronę Dębek.
Nad rzeką Piaśnicą na chwilę się zatrzymałem.
Rzeka Piaśnica© panther
Rzeka Piaśnica w powiecie puckim© panther
Kolejny postój miał miejsce w Żarnowcu.
W tym czasie udało się zrobić małe zakupy.
Kościół pod wezwaniem Zwiastowania Pana w Żarnowcu© panther
Następnie zatrzymałem się przy Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu.
Pozostałości Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu© panther
Elektrownia Jądrowa w Żarnowcu (pozostałości)© panther
Na terenie Elektrowni Jądrowej w Żarnowcu© panther
Z Elektrowni Jądrowej pozostało niewiele...w jej miejsce jest...
Elektrownia Wodna Żarnowiec© panther
Teraz miejscowością do której chciałem trafić było Wejherowo.
Kaszubskie pejzaże. Jadąc do Wejherowa© panther
Zanim trafiłem do Wejherowa odwiedziłem jeszcze Leśniewo.
Kościół parafialny pod wezwaniem Niepokalanego Serca Maryi Panny w Leśniewie© panther
Teraz kręciłem już w stronę Wejherowa.
Okolice miejscowości Kąpino© panther
Dragon Sushi w Wejherowie.© panther
Po obiadokolacji przez kwadrans jeżdziłem po Wejherowie.
Urząd Miejski w Wejherowie© panther
Koło godziny 20-tej zbierałem się w stronę domu.
Pozostało do przejechania jeszcze około 46 kilometrów...
Okolice wsi Częstkowo w gminie Szemud© panther
W domu znalazłem się koło godziny 22:15.
Tego dnia pokonałem 151,30 km. Jest to mój życiowy rekord przejechanych kilometrów na rowerze podczas jednego dnia.
Znaczna część trasy przebiegała drogami gruntowymi.
Jechałem również mniej uczęszczanymi drogami asfaltowymi.
Poruszałem się ze średnią prędkością 16,44 km/h
Nie jest to żaden wyczyn...
Dziękuję "Szuciowi" za towarzystwo podczas wycieczki.
Było ciekawie, miło i nie obeszło się bez niespodzianek....hehe...
- DST 151.30km
- Sprzęt Panther TR-555
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 sierpnia 2012
Kategoria 100 i więcej
Niedzielna wycieczka po Kaszubach
Już od dłuższego czasu chciałem wybrać się na dłuższą wycieczkę rowerową po Kaszubach.
Chcę pokazać bikestatowiczom jedne z najpiękniejszych kaszubskich pejzaży, jak również ciekawe budowle sakralne.
Mam nadzieję, że w choć jakimś stopniu mnie się to udało.
Wycieczkę rozpocząłem jak zawsze w Mezowie.
Następnie szybko przejechałem przez Kartuzy i wieś Grzybno, aby udać się nad Jezioro Białe
Później skierowałem się w stronę wsi Pomieczyno.
Kolejną mijaną przeze mnie miejscowością była Sianowska Huta.
Za kilka minut znajdowałem się już w Sianowie.
Kontynuowałem swoją wycieczkę w kierunku Mirachowa.
Z Mirachowa przez pomyłkę pojechałem do Miłoszewa.
Nie cofałem się. Skręciłem na miejscowość Linia.
Stamtąd udałem się do Niepoczołowic.
Chciałem szybko znaleźć się w Kamienicy Królewskiej.
Gdy już tam dotarłem stwierdziłem,że ta wieś niczym mnie nie ujęła.
Kolejnym celem była wieś Paczewo. Dotarłem do niej drogami gruntowymi.
Po pewnym czasie byłem już w Sierakowicach.
Historia ołtarza związana jest z wizytą papieża Jana Pawła II w diecezji pelplińskiej.
Miała ona miejsce 6 czerwca 1999 roku. Krzyż papieski znajduje się w Pelplinie, zaś ołtarz przeniesiony został do Sierakowic.
Miejscowościami, które później odwiedziłem były Puzdrowo, Gowidlino.
Z Gowidlina prędko pojechałem do Tuchlina następnie przejechałem przez wsie Podjazy i Amalkę.
W końcu znalazłem się w Sulęczynie. Tam zrobiłem zakupy i króciutką przerwę.
Za parę chwil zatrzymałem się, aby zrobić to zdjęcie.
Po kwadransie jazdy zrobiłem 20 minutową przerwę na posiłek.
Przejechałem przez Węsiory, Klukową Hutę zatrzymałem się w Borucinie.
Stacja meteorologiczna jest własnością Uniwersytetu Gdańskiego.
Nie wiem czy jest tak teraz, ale jeszcze kilka lat temu odbywali w niej praktyki studenci tego uniwersytetu.
W Borucinie znajdują się dwa jeziora: Raduńskie Dolne i Raduńskie Górne.
Czas zaczął mnie naglić i od tego momentu nie chciałem już się zatrzymywać.
Wyjątek zrobiłem w tym miejscu.
Moim zdaniem to jeden z najładniejszych widoków na Kaszubach.
Teraz już jechałem do domu.
Dzisiaj pokonałem 120,46 km, przejechałem je ze średnią prędkością 21,40 km/h
Osiągnąłem maksymalną prędkość wynoszącą 51,48 km/h
Dwie godziny po powrocie do domu miała miejsce burza.
Mam nadzieję, że ulewy, burze czy też opady deszczu nie będą przeszkadzać rowerzystom w następnym tygodniu...
Tego szczerze życzę wszystkim bikestatowiczom:-)
Chcę pokazać bikestatowiczom jedne z najpiękniejszych kaszubskich pejzaży, jak również ciekawe budowle sakralne.
Mam nadzieję, że w choć jakimś stopniu mnie się to udało.
Wycieczkę rozpocząłem jak zawsze w Mezowie.
Następnie szybko przejechałem przez Kartuzy i wieś Grzybno, aby udać się nad Jezioro Białe
Jezioro Białe. Kąpielisko gminne niedaleko Pomieczyńskiej Huty© panther
Później skierowałem się w stronę wsi Pomieczyno.
Widok z Sytnej Góry. Okolice Pomieczyna© panther
Kolejną mijaną przeze mnie miejscowością była Sianowska Huta.
Za kilka minut znajdowałem się już w Sianowie.
Sanktuarium pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Sianowie© panther
Kontynuowałem swoją wycieczkę w kierunku Mirachowa.
Okolice wsi Mirachowo© panther
Z Mirachowa przez pomyłkę pojechałem do Miłoszewa.
Nie cofałem się. Skręciłem na miejscowość Linia.
Dom znajdujący się w miejscowości Linia. Połączenie tradycji z nowoczesnością© panther
Stamtąd udałem się do Niepoczołowic.
Malowniczy pejzaż okolic miejscowości Niepoczołowice© panther
Chciałem szybko znaleźć się w Kamienicy Królewskiej.
Gdy już tam dotarłem stwierdziłem,że ta wieś niczym mnie nie ujęła.
Kolejnym celem była wieś Paczewo. Dotarłem do niej drogami gruntowymi.
Po pewnym czasie byłem już w Sierakowicach.
Ołtarz Papieski w Sierakowicach. W oddali kościół parafialny pod wezwaniem Św. Marcina© panther
Historia ołtarza związana jest z wizytą papieża Jana Pawła II w diecezji pelplińskiej.
Miała ona miejsce 6 czerwca 1999 roku. Krzyż papieski znajduje się w Pelplinie, zaś ołtarz przeniesiony został do Sierakowic.
Miejscowościami, które później odwiedziłem były Puzdrowo, Gowidlino.
Z Gowidlina prędko pojechałem do Tuchlina następnie przejechałem przez wsie Podjazy i Amalkę.
W końcu znalazłem się w Sulęczynie. Tam zrobiłem zakupy i króciutką przerwę.
Kościół parafialny pod wezwaniem Świętej Trójcy w Sulęczynie© panther
Za parę chwil zatrzymałem się, aby zrobić to zdjęcie.
Jezioro Węgorzyno w Sulęczynie© panther
Po kwadransie jazdy zrobiłem 20 minutową przerwę na posiłek.
Przejechałem przez Węsiory, Klukową Hutę zatrzymałem się w Borucinie.
Stacja meteorologiczna w Borucinie© panther
Stacja meteorologiczna jest własnością Uniwersytetu Gdańskiego.
Nie wiem czy jest tak teraz, ale jeszcze kilka lat temu odbywali w niej praktyki studenci tego uniwersytetu.
W Borucinie znajdują się dwa jeziora: Raduńskie Dolne i Raduńskie Górne.
Kajakarze na Jeziorze Raduńskim Górnym w Borucinie© panther
Czas zaczął mnie naglić i od tego momentu nie chciałem już się zatrzymywać.
Wyjątek zrobiłem w tym miejscu.
Kaszubskie pejzaże. Widok z okolic Brodnicy Górnej na Jezioro Wielkie Brodno© panther
Moim zdaniem to jeden z najładniejszych widoków na Kaszubach.
Teraz już jechałem do domu.
Dzisiaj pokonałem 120,46 km, przejechałem je ze średnią prędkością 21,40 km/h
Osiągnąłem maksymalną prędkość wynoszącą 51,48 km/h
Dwie godziny po powrocie do domu miała miejsce burza.
Mam nadzieję, że ulewy, burze czy też opady deszczu nie będą przeszkadzać rowerzystom w następnym tygodniu...
Tego szczerze życzę wszystkim bikestatowiczom:-)
- DST 120.46km
- Sprzęt Panther TR-555
- Aktywność Jazda na rowerze