Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2013
Dystans całkowity: | 217.37 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 43.47 km |
Więcej statystyk |
Niedziela, 24 lutego 2013
Kategoria Na kolcach
Niedziela w terenie
Zima nie chce sobie odejść. Co gorsza cały czas przybywa śniegu.
No cóż, jakoś trzeba sobie radzić. Postanowiłem dzisiaj pojeżdzić w terenie.
Zdaję sobię sprawę, że moje ulubione ścieżki niestety przejezdne jeszcze nie są.
Wybieram te, po których da się już, albo jeszcze jeżdzić.
Wczorajsze opady śniegu w nabijaniu kilometrów nie pomagają.
Przejażdżkę zaliczyć mogę do udanych. Zastanawiam się tylko nad tym, co będzie, gdy śnieg zacznie topnieć. Do lasu na rowerze nie dam rady wjechać.
Powstanie jedno wielkie błoto. Owszem lubię jazdę w terenie, nawet w błocie, ale pewnie przez jakiś czas będę zmuszony do jazdy po drogach asfaltowych.
Najsmutniejsza informacja...jutro, po dwutygodniowym odpoczynku idę do pracy...
No cóż, jakoś trzeba sobie radzić. Postanowiłem dzisiaj pojeżdzić w terenie.
Zdaję sobię sprawę, że moje ulubione ścieżki niestety przejezdne jeszcze nie są.
Wybieram te, po których da się już, albo jeszcze jeżdzić.
Wczorajsze opady śniegu w nabijaniu kilometrów nie pomagają.
Czarno-biały las© panther
Gdzieś po drodze...© panther
Zima jeszcze nie odeszła© panther
Rzeka Radunia© panther
Malownicze kaszubskie pagórki© panther
Droga przeciwpożarowa numer 8© panther
Lasem w stronę domu© panther
Przejażdżkę zaliczyć mogę do udanych. Zastanawiam się tylko nad tym, co będzie, gdy śnieg zacznie topnieć. Do lasu na rowerze nie dam rady wjechać.
Powstanie jedno wielkie błoto. Owszem lubię jazdę w terenie, nawet w błocie, ale pewnie przez jakiś czas będę zmuszony do jazdy po drogach asfaltowych.
Najsmutniejsza informacja...jutro, po dwutygodniowym odpoczynku idę do pracy...
- DST 38.15km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 lutego 2013
Kategoria Na kolcach
Dałem radę :-)
Dzisiaj rano, jak to zimą bywa godzina spędzona na świeżym powietrzu w ramach rozgrzewki. Odśnieżanie...ale śniegu przybyło niewiele, tylko kilka centymetrów. Uporałem się z nim bardzo szybko. Pogoda również dopisuje. Szybka decyzja. Jadę dokądkolwiek, byle tylko jechać, odpocząć, nabrać energii.
Wiejskie drogi asfaltowe cały czas pokryte warstwą śniegu, więc można jechać nimi.
Troszeczkę przemyślałem trasę, różne warianty, w tym również awaryjne i w drogę.
Jadę z Mezowa, wioski, w której mieszkam w kierunku Kiełpina.
Dojeżdzam do Kiełpina. Nie zabiera mi to zbyt wiele czasu. Po drodze mijam domy moich koleżanek z pracy. Nigdzie się nie zatrzymuję, nikogo nie zaczepiam.
Muszę wykorzystać pogodę, bo nie wiadomo co przyniesie jutro.
Wyjeżdzam z Kiełpina. Teraz skręcam w kierunku Somonina. Kilometr jadę po asfalcie, po czym skręcam do lasu...
Ktoś tu jednak był przede mną. Jadę dalej...po przejechaniu 200 metrów cofam się, dalej jest tylko biała pustynia. Nie pozostaje nic innego, jak wrócić drogą asfaltową w stronę Kartuz. Trafiam do nich. Na drodze pełno błota, zmielonego śniegu. Trzeba szybko stąd uciekać. Wybieram wariant "na Goręczyno"
Patrząc na zdjęcie wydawać się może, że jazda po takim podłożu nie powinna sprawiać problemu, zwłaszcza, gdy jedzie się na oponach z kolcami. Niestety tak nie jest. Śnieg nie jest dostatecznie mocno ubity, "ujechany" przez auta. Podczas jazdy bardzo często ucieka mi tylne koło. Postanawiam zwolnić, aby nie zaliczyć bliskiego spotkania z podłożem.
Z Goręczyna skręcam w stronę Ostrzyc. W nich spotykam znajomego, który jeżdzi znacznie więcej ode mnie. Darował sobie jeżdzenie zimą. Nie wątpię, że na wiosnę nadrobi zaległości.
Droga powrotna wygląda identycznie. Zatrzymuję się tylko w Goręczynie. W sklepie kupuję banana. Zapłaciłem aż 88 groszy i uznałem, że to lepszy wybór, niż jakikolwiek batonik, wafelek. Teraz udaję się w stronę Kartuz.
Kartuzy mijam, jadę z powrotem do Kiełpina. Przejeżdzam ponownie obok domu koleżanek z pracy. Widzę, że właśnie wraz z dziećmi podjęli "akcję zima" i...odśnieżają. Jednak, to bardziej zabawa z dziećmi, niż praca z łopatą. Podwórko odśnieżane było regularnie, tak jak moje :) Ucinamy krótką pogawędkę i jadę w stronę domu. Pozostało niewiele do przejechania, około 2 kilometrów.
Podsumowując...tego właśnie potrzebowałem. Udało się "wyrwać" czas na rower i z tego powodu jestem niezwykle zadowolony. Pogoda dopisała, choć wiaterek nawiewał śnieg na odśnieżone drogi. Najważniejsze, że jeżdziłem, bo taka okazja może się już w tym tygodniu nie przydarzyć.
Wiejskie drogi asfaltowe cały czas pokryte warstwą śniegu, więc można jechać nimi.
Troszeczkę przemyślałem trasę, różne warianty, w tym również awaryjne i w drogę.
Jadę z Mezowa, wioski, w której mieszkam w kierunku Kiełpina.
Kaszubskie krajobrazy. Mezowo© panther
Kilometr od domu© panther
Dojeżdzam do Kiełpina. Nie zabiera mi to zbyt wiele czasu. Po drodze mijam domy moich koleżanek z pracy. Nigdzie się nie zatrzymuję, nikogo nie zaczepiam.
Muszę wykorzystać pogodę, bo nie wiadomo co przyniesie jutro.
Znowu trzeba hamować ;-)© panther
Leśna droga w Kiełpinie© panther
Wyjeżdzam z Kiełpina. Teraz skręcam w kierunku Somonina. Kilometr jadę po asfalcie, po czym skręcam do lasu...
Chyba będzie ciężko?© panther
Ktoś tu jednak był przede mną. Jadę dalej...po przejechaniu 200 metrów cofam się, dalej jest tylko biała pustynia. Nie pozostaje nic innego, jak wrócić drogą asfaltową w stronę Kartuz. Trafiam do nich. Na drodze pełno błota, zmielonego śniegu. Trzeba szybko stąd uciekać. Wybieram wariant "na Goręczyno"
Lasem do Goręczyna© panther
Patrząc na zdjęcie wydawać się może, że jazda po takim podłożu nie powinna sprawiać problemu, zwłaszcza, gdy jedzie się na oponach z kolcami. Niestety tak nie jest. Śnieg nie jest dostatecznie mocno ubity, "ujechany" przez auta. Podczas jazdy bardzo często ucieka mi tylne koło. Postanawiam zwolnić, aby nie zaliczyć bliskiego spotkania z podłożem.
Z Goręczyna skręcam w stronę Ostrzyc. W nich spotykam znajomego, który jeżdzi znacznie więcej ode mnie. Darował sobie jeżdzenie zimą. Nie wątpię, że na wiosnę nadrobi zaległości.
Rzeka Radunia w Ostrzycach© panther
Droga powrotna wygląda identycznie. Zatrzymuję się tylko w Goręczynie. W sklepie kupuję banana. Zapłaciłem aż 88 groszy i uznałem, że to lepszy wybór, niż jakikolwiek batonik, wafelek. Teraz udaję się w stronę Kartuz.
W drodze powrotnej© panther
Okolice Goręczyna© panther
Kartuzy mijam, jadę z powrotem do Kiełpina. Przejeżdzam ponownie obok domu koleżanek z pracy. Widzę, że właśnie wraz z dziećmi podjęli "akcję zima" i...odśnieżają. Jednak, to bardziej zabawa z dziećmi, niż praca z łopatą. Podwórko odśnieżane było regularnie, tak jak moje :) Ucinamy krótką pogawędkę i jadę w stronę domu. Pozostało niewiele do przejechania, około 2 kilometrów.
Zjazd, następnie podjazd, znowu zjazd, trochę po płaskim, później podjazd i już w domu© panther
Podsumowując...tego właśnie potrzebowałem. Udało się "wyrwać" czas na rower i z tego powodu jestem niezwykle zadowolony. Pogoda dopisała, choć wiaterek nawiewał śnieg na odśnieżone drogi. Najważniejsze, że jeżdziłem, bo taka okazja może się już w tym tygodniu nie przydarzyć.
- DST 41.41km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 20 lutego 2013
Miałem plany...
Od wczoraj pogoda uległa znacznemu pogorszeniu.
Z tego co wiem, to w przeważającej części Polski dość obficie spadł śnieg.
Od wczoraj właśnie on, biały puch skutecznie wypełnia mój wolny czas.
Dzisiaj od samego rana podjąłem z nim walkę. Na samym początku jego ilość mnie przeraziła, ale po 2 godzinach odśnieżania efekt mojej pracy był widoczny.
Dodam tylko, że na jakiś czas. Wiatr silnie wieje, tworzą się piękne śnieżne zaspy :-)
Wybrałem się na króciutki spacer, aby zobaczyć, jak wygląda sytuacja w lesie.
Dlaczego zamieszczam te zdjęcia? Jeszcze w poniedziałek miałem dość ambitne plany. Chciałem jeszcze 2 może 3 razy pojeżdzić w terenie.
Ostatnie zdjęcie przedstawia miejsce, w którym zazwyczaj wjeżdzam do lasu.
Jakieś ślady są, ale nie próbowałem iść dalej. Rowerem niestety też nie da się w taki trudnych warunkach jechać. Moje plany na rowerową przejażdżkę legły w gruzach...właściwie zakopały się w śniegu.
Z tego co wiem, to w przeważającej części Polski dość obficie spadł śnieg.
Od wczoraj właśnie on, biały puch skutecznie wypełnia mój wolny czas.
Dzisiaj od samego rana podjąłem z nim walkę. Na samym początku jego ilość mnie przeraziła, ale po 2 godzinach odśnieżania efekt mojej pracy był widoczny.
Dodam tylko, że na jakiś czas. Wiatr silnie wieje, tworzą się piękne śnieżne zaspy :-)
Wybrałem się na króciutki spacer, aby zobaczyć, jak wygląda sytuacja w lesie.
Trochę napadało :-)© panther
Niedaleko domu© panther
Odśnieżona wiejska droga asfaltowa© panther
Dlaczego zamieszczam te zdjęcia? Jeszcze w poniedziałek miałem dość ambitne plany. Chciałem jeszcze 2 może 3 razy pojeżdzić w terenie.
Droga do sąsiada...jeszcze przejezdna ;-)© panther
Jakieś ślady są...© panther
Ostatnie zdjęcie przedstawia miejsce, w którym zazwyczaj wjeżdzam do lasu.
Jakieś ślady są, ale nie próbowałem iść dalej. Rowerem niestety też nie da się w taki trudnych warunkach jechać. Moje plany na rowerową przejażdżkę legły w gruzach...właściwie zakopały się w śniegu.
- Aktywność Chodzenie
Niedziela, 17 lutego 2013
Kategoria Na kolcach
Camino de Santiago
Nadeszła upragniona niedziela.
Mimo tego, iż mam jeszcze ferie zimowe, nie udało mi się od kilku dni pojechać dokądkolwiek. Powodów było kilka, ale nie ma sensu ich teraz tutaj wymieniać.
Wczoraj wieczorem przeglądałem mapy moich najbliższych okolic.
Zauważyłem, że za Sianowem, w którym znajduje się Sanktuarium Matki Boskiej Królowej Kaszub rozpoczyna się Szlak Świętego Jakuba. Na mapie zauważyłem charakterystyczną dla tego szlaku muszlę.
Nie pozostało nic innego, jak tylko właśnie w te okolice się udać.
Oczywiście starać się będę omijać drogi asfaltowe, chociaż wiem doskonale, że część trasy niestety na takiej nawierzchni pokonać będę musiał.
Na zdjęciach widzimy, że na Kaszubach Środkowych, tych najpiękniejszych zima w pełni. Zdjęcia umieszczone powyżej z pewnością temu nie przeczą...
Do tej pory przejechałem przez Kartuzy, Grzybno, Pomieczyńską Hutę i jadę w kierunku Sianowskiej Huty.
Teraz postanowiłem lekko zmienić ustalony wczoraj plan. Jadę nadal w kierunku Sianowa, aczkolwiek drogami, którymi wcześniej nie jeżdziłem. Trafiłem do Sianowskiej Huty, aby następnie udać się w kierunku wsi Kolonia. Z niej do Sianowa. W tym ważnym dla Kaszubów sanktuarium maryjnym nie zatrzymuję się.
Jadę w stronę Staniszewa i tuż za znakiem skręcam w stronę wsi Cieszonko.
Teraz szukam Szlaku Świętego Jakuba...
Zauważyć możemy, że na zdjęciu, po prawej stronie umieszczona jest charakterystyczna muszla. Czyli jestem na dobrej drodze...Kontynuuję jazdę szlakiem. Przejeżdzam obok gospodarstw rolnych. Wrażenie mam, że niejednokrotnie przez ich podwórka. Napotkane przyjazne psiaki stale mi o tym przypominają...
Gospodarstwa się skończyły...teraz dokąd jechać. Po krótkiej chwili niepewności utwierdzam się, że nadal jadę we właściwym kierunku.
Później oznaczenia szlaku znikają. Dobrze, że wczoraj przeglądałem mapy...
Wjeżdzam do lasu...zaczyna się przygoda. Nikt szlaku nie przetarł. Muszę około 1 kilometra prowadzić rower. Nie mam ochoty nawet wyciągać aparatu, aby wykonać zdjęcie. Póżniej jest już nieco łatwiej. Leśną drogą jadę w kierunku Kożyczkowa, skręcam w stronę wsi Cegliska.
W Cieszeniu zatrzymuję się na chwilę. Robię zakupy. Kupuję "Grześka" i napój "Tymbark" Ucinam krótką pogawędkę z bardzo miłą ekspedientką.
Taki napis znajduję się pod kapslem...
Teraz przejeżdzając przez malownicze okolice wsi Dejk, Lipowiec, Chmieleńskie Chrósty trafiam do Chmielna. Nie zatrzymuję się, jadę w kierunku lasu.
Śpieszę się, aby zdążyć na obiad. Jestem 10 minut przed czasem :-)
Dzień bardzo udany. Jazda w zdecydowanej przewadze drogami gruntowymi, leśnymi.
Były momenty zwątpienia, ale zostały pokonane.
Warto dzień przed przeglądać mapę najbliższych okolic :-)
Mimo tego, iż mam jeszcze ferie zimowe, nie udało mi się od kilku dni pojechać dokądkolwiek. Powodów było kilka, ale nie ma sensu ich teraz tutaj wymieniać.
Wczoraj wieczorem przeglądałem mapy moich najbliższych okolic.
Zauważyłem, że za Sianowem, w którym znajduje się Sanktuarium Matki Boskiej Królowej Kaszub rozpoczyna się Szlak Świętego Jakuba. Na mapie zauważyłem charakterystyczną dla tego szlaku muszlę.
Nie pozostało nic innego, jak tylko właśnie w te okolice się udać.
Oczywiście starać się będę omijać drogi asfaltowe, chociaż wiem doskonale, że część trasy niestety na takiej nawierzchni pokonać będę musiał.
W kartuskim lesie© panther
Jadąc do Pomieczyńskiej Huty© panther
Jezioro Białe okolice Pomieczyńskiej Huty© panther
Okolice Pomieczyńskiej Huty© panther
Na zdjęciach widzimy, że na Kaszubach Środkowych, tych najpiękniejszych zima w pełni. Zdjęcia umieszczone powyżej z pewnością temu nie przeczą...
Do tej pory przejechałem przez Kartuzy, Grzybno, Pomieczyńską Hutę i jadę w kierunku Sianowskiej Huty.
Jadąc w kierunku Sianowskiej Huty© panther
Teraz postanowiłem lekko zmienić ustalony wczoraj plan. Jadę nadal w kierunku Sianowa, aczkolwiek drogami, którymi wcześniej nie jeżdziłem. Trafiłem do Sianowskiej Huty, aby następnie udać się w kierunku wsi Kolonia. Z niej do Sianowa. W tym ważnym dla Kaszubów sanktuarium maryjnym nie zatrzymuję się.
Jadę w stronę Staniszewa i tuż za znakiem skręcam w stronę wsi Cieszonko.
Podjazd w stronę Cieszonka...© panther
Za drzewami zamarznięte Jezioro Sianowskie© panther
Teraz szukam Szlaku Świętego Jakuba...
Początek Szlaku Świętego Jakuba...© panther
Zauważyć możemy, że na zdjęciu, po prawej stronie umieszczona jest charakterystyczna muszla. Czyli jestem na dobrej drodze...Kontynuuję jazdę szlakiem. Przejeżdzam obok gospodarstw rolnych. Wrażenie mam, że niejednokrotnie przez ich podwórka. Napotkane przyjazne psiaki stale mi o tym przypominają...
Gospodarstwa się skończyły...teraz dokąd jechać. Po krótkiej chwili niepewności utwierdzam się, że nadal jadę we właściwym kierunku.
Droga Świętego Jakuba...odcinek lęborski© panther
Na szlaku...© panther
Później oznaczenia szlaku znikają. Dobrze, że wczoraj przeglądałem mapy...
Wjeżdzam do lasu...zaczyna się przygoda. Nikt szlaku nie przetarł. Muszę około 1 kilometra prowadzić rower. Nie mam ochoty nawet wyciągać aparatu, aby wykonać zdjęcie. Póżniej jest już nieco łatwiej. Leśną drogą jadę w kierunku Kożyczkowa, skręcam w stronę wsi Cegliska.
Jadąc w stronę wsi Cieszenie© panther
W Cieszeniu zatrzymuję się na chwilę. Robię zakupy. Kupuję "Grześka" i napój "Tymbark" Ucinam krótką pogawędkę z bardzo miłą ekspedientką.
Wypowiedz się ;-)© panther
Taki napis znajduję się pod kapslem...
Teraz przejeżdzając przez malownicze okolice wsi Dejk, Lipowiec, Chmieleńskie Chrósty trafiam do Chmielna. Nie zatrzymuję się, jadę w kierunku lasu.
Wracając w stronę domu© panther
Śpieszę się, aby zdążyć na obiad. Jestem 10 minut przed czasem :-)
Dzień bardzo udany. Jazda w zdecydowanej przewadze drogami gruntowymi, leśnymi.
Były momenty zwątpienia, ale zostały pokonane.
Warto dzień przed przeglądać mapę najbliższych okolic :-)
- DST 52.06km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 lutego 2013
Kategoria Na kolcach
Jadę do Rzymu :-)
Czytając opisy wycieczek rowerowych bikestatowiczów nabrałem przekonania, że zdecydowana większość z nich chciałaby, aby przyszła już wiosna.
Zdecydowanie lepiej jeżdzi się, gdy świeci słonko i temperatura jest wyższa.
Postanowiłem wybrać się na rowerze do Rzymu.
Wyruszyłem koło godziny 11. Pogoda nie zachęcała do wyjazdu.
Jest pochmurnie. Na początku przejażdżki delikatnie prószy śnieg.
Wybrałem wariant podróży drogami leśnymi, polnymi, czyli tymi, które lubię najbardziej. Śnieg zaczyna padać coraz mocniej. Jadąc lasem nie odczuwam tego aż tak. Dopiero, gdy poruszam się drogami polnymi zaczyna mi to lekko przeskadzać. Niestety również do opadów śniegu doszedł jeszcze wiatr, z minuty na minutę coraz silniejszy. Po drodze ucinam sobie krótką pogawędkę ze starszym małżeństwem. Są nieco zdziwieni, że jeżdzę w takich warunkach. Dopiero mężczyzna zauważa, że opony mają kolce. Kilka minut rozmawiamy na tematy rowerowe, po czym życząc sobie wzajemnie udanego dnia ruszamy, każdy w swoją stronę.
Dotarłem do Rzymu. Aby osiągnąć cel mojej dzisiejszej podróży rowerowej musiałem poradzić sobie z dosyć wymagającym podjazdem. Jakoś dałem radę, ale łatwo i przyjemnie nie było. U celu mojej dzisiejszej podróży zatrzymałem się na 10 minut. Zaciekawiony gospodarz, mieszkający nieopodal podszedł do mnie i zapytał, czy robię zdjęcia do jakiejś gazety. Kilka minut porozmawialiśmy, tym razem na temat miejscowości znajdujących się w pobliżu.
Teraz czas wracać do domu. Zrobię to pokonując identyczną trasę.
Co tutaj wiele mówić, w Rzymie żadnych szczególnych atrakcji nie było.
Żadnych zabytków, za to piękne, zimowe pejzaże.
W Chmielnie zatrzymałem się na chwilę. Zrobiłem przerwę na herbatę, po czym udałem się w stronę Kartuz. Wiatr zaczyna coraz bardziej dokuczać. Ciszę się, że jechać będę lasem. Może tam nie będzie aż tak odczuwalny.
Dzisiaj udało mi się dotrzeć do Rzymu. Można do niego dotrzeć pokonując w 70% drogi gruntowe i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze. Kto by się spodziewał do Rzymu...takimi drogami...a jednak :-)
Zdążyłem bez problemów "zwiedzić" Rzym i w domu czekał już na mnie pyszny obiad.
Zdecydowanie lepiej jeżdzi się, gdy świeci słonko i temperatura jest wyższa.
Postanowiłem wybrać się na rowerze do Rzymu.
Wyruszyłem koło godziny 11. Pogoda nie zachęcała do wyjazdu.
Jest pochmurnie. Na początku przejażdżki delikatnie prószy śnieg.
Leśny zjazd© panther
Wybrałem wariant podróży drogami leśnymi, polnymi, czyli tymi, które lubię najbardziej. Śnieg zaczyna padać coraz mocniej. Jadąc lasem nie odczuwam tego aż tak. Dopiero, gdy poruszam się drogami polnymi zaczyna mi to lekko przeskadzać. Niestety również do opadów śniegu doszedł jeszcze wiatr, z minuty na minutę coraz silniejszy. Po drodze ucinam sobie krótką pogawędkę ze starszym małżeństwem. Są nieco zdziwieni, że jeżdzę w takich warunkach. Dopiero mężczyzna zauważa, że opony mają kolce. Kilka minut rozmawiamy na tematy rowerowe, po czym życząc sobie wzajemnie udanego dnia ruszamy, każdy w swoją stronę.
Ośnieżone pagórki okolic Rzymu© panther
Malownicze okolice Rzymu© panther
Rzym...Roma...Рим...© panther
Dotarłem do Rzymu. Aby osiągnąć cel mojej dzisiejszej podróży rowerowej musiałem poradzić sobie z dosyć wymagającym podjazdem. Jakoś dałem radę, ale łatwo i przyjemnie nie było. U celu mojej dzisiejszej podróży zatrzymałem się na 10 minut. Zaciekawiony gospodarz, mieszkający nieopodal podszedł do mnie i zapytał, czy robię zdjęcia do jakiejś gazety. Kilka minut porozmawialiśmy, tym razem na temat miejscowości znajdujących się w pobliżu.
Teraz czas wracać do domu. Zrobię to pokonując identyczną trasę.
Informacja turystyczna w Chmielnie© panther
Co tutaj wiele mówić, w Rzymie żadnych szczególnych atrakcji nie było.
Żadnych zabytków, za to piękne, zimowe pejzaże.
W Chmielnie zatrzymałem się na chwilę. Zrobiłem przerwę na herbatę, po czym udałem się w stronę Kartuz. Wiatr zaczyna coraz bardziej dokuczać. Ciszę się, że jechać będę lasem. Może tam nie będzie aż tak odczuwalny.
Jest śnieg, jest zabawa :-)© panther
Moje ulubione, leśne ścieżki© panther
Wracając w stronę domu© panther
Dzisiaj udało mi się dotrzeć do Rzymu. Można do niego dotrzeć pokonując w 70% drogi gruntowe i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze. Kto by się spodziewał do Rzymu...takimi drogami...a jednak :-)
Zdążyłem bez problemów "zwiedzić" Rzym i w domu czekał już na mnie pyszny obiad.
- DST 42.91km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 lutego 2013
Kategoria Na kolcach
3имние каникулы
Wczoraj późnym popołudniem spacerowałem trochę.
Dzisiaj po dłuższej przerwie udało mi się nabić troszkę kilometrów.
Moja kondycja przypomina stan polskiej gospodarki...niby do przodu, ale jakoś ciężko...
Pierwsze kilometry były naprawdę niełatwe do przejechania.
Może dlatego, że przerwa w jeżdzeniu była zbyt długa.
Teren, w którym jeżdzę też wydaje się wymagający.
W takich warunkach przejechać musiałem tylko 2 kilometry.
Później już jechało się znacznie łatwiej.
Jazda w takim terenie zawsze dostarcza wiele radości.
Okazało się również, że jeżdzić jednak nie zapomniałem.
Momentami też udało się dość mocno przycisnąć.
Na zdjęciach widać, że zima na Kaszubach nie skończyła się.
Mam nadzieję, że trwać będzie i to jeszcze długo...
Niedziela zdecydowanie należy do dni udanych.
Właściwie to właśnie dzisiaj rozpocząłem ferie zimowe.
Z kondycją i zdrowiem bywa różnie, tym bardziej każda, nawet krótka przejażdżka daje wiele frajdy, sprawia ogromną radość.
Dzisiaj po dłuższej przerwie udało mi się nabić troszkę kilometrów.
Moja kondycja przypomina stan polskiej gospodarki...niby do przodu, ale jakoś ciężko...
Pierwsze kilometry były naprawdę niełatwe do przejechania.
Może dlatego, że przerwa w jeżdzeniu była zbyt długa.
Teren, w którym jeżdzę też wydaje się wymagający.
Urocza leśna ścieżka© panther
W takich warunkach przejechać musiałem tylko 2 kilometry.
Później już jechało się znacznie łatwiej.
Leśna droga© panther
Prawie jak autostrada...© panther
Jazda w takim terenie zawsze dostarcza wiele radości.
Okazało się również, że jeżdzić jednak nie zapomniałem.
Momentami też udało się dość mocno przycisnąć.
Kaszubskie pagórki© panther
Wiejska gruntówka© panther
Na zdjęciach widać, że zima na Kaszubach nie skończyła się.
Mam nadzieję, że trwać będzie i to jeszcze długo...
Widok na Jezioro Wielkie Brodno w okolicach Brodnicy Dolnej© panther
Jezioro Wielkie Brodno w okolicach Ręboszewa© panther
Wymagający podjazd w kierunku wsi Kosy© panther
Niedziela zdecydowanie należy do dni udanych.
Właściwie to właśnie dzisiaj rozpocząłem ferie zimowe.
Z kondycją i zdrowiem bywa różnie, tym bardziej każda, nawet krótka przejażdżka daje wiele frajdy, sprawia ogromną radość.
- DST 42.84km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 lutego 2013
Spacer
Witam po dłuższej nieobecności. Pisałem wcześniej, że choroba mnie dopadła.
Lekarz zalecił tygodniowy odpoczynek od pracy.
Postanowiłem odpocząć od roweru i jeszcze przez tydzień nie wsiadać na niego.
Dzisiaj wybrałem się na spacer po najbliższej okolicy.
Przeszedłem około 5 może 6 kilometrów.
Wziąłem ze sobą aparat i wykonałem kilka zdjęć.
Na zdjęciach widać delikatny, subtelny powrót zimy na Kaszuby.
Mam nadzieję, że taka aura utrzyma się długo.
W sobotę rozpoczynam ferie zimowe...2 tygodnie wolnego od wszelkiej troski, od obowiązków. Rozpocznie się zarywanie nocy i długie wylegiwanie się kolejnego dnia...Chciałbym, żeby utrzymała się temperatura poniżej 0 stopni Celsjusza.
Będę mieć dwa tygodnie, aby nadrobić zaległości w jeżdzeniu na rowerze ;-)
Lekarz zalecił tygodniowy odpoczynek od pracy.
Postanowiłem odpocząć od roweru i jeszcze przez tydzień nie wsiadać na niego.
Dzisiaj wybrałem się na spacer po najbliższej okolicy.
Przeszedłem około 5 może 6 kilometrów.
Wziąłem ze sobą aparat i wykonałem kilka zdjęć.
Jezioro Mezowskie© panther
Idąc w stronę Dzierżążna© panther
Zamarżnięte Jezioro Mezowskie w okolicach Dzierżążna© panther
Pociągi tymi torami już nie jeżdzą© panther
Leśna ścieżka...niejednokrotnie pokonywana na rowerze.© panther
Lekko ośnieżone pola niedaleko domu© panther
Na zdjęciach widać delikatny, subtelny powrót zimy na Kaszuby.
Mam nadzieję, że taka aura utrzyma się długo.
W sobotę rozpoczynam ferie zimowe...2 tygodnie wolnego od wszelkiej troski, od obowiązków. Rozpocznie się zarywanie nocy i długie wylegiwanie się kolejnego dnia...Chciałbym, żeby utrzymała się temperatura poniżej 0 stopni Celsjusza.
Będę mieć dwa tygodnie, aby nadrobić zaległości w jeżdzeniu na rowerze ;-)
- Aktywność Chodzenie