Wpisy archiwalne w kategorii
Na kolcach
Dystans całkowity: | 718.18 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 16 |
Średnio na aktywność: | 44.89 km |
Więcej statystyk |
Czwartek, 21 lutego 2013
Kategoria Na kolcach
Dałem radę :-)
Dzisiaj rano, jak to zimą bywa godzina spędzona na świeżym powietrzu w ramach rozgrzewki. Odśnieżanie...ale śniegu przybyło niewiele, tylko kilka centymetrów. Uporałem się z nim bardzo szybko. Pogoda również dopisuje. Szybka decyzja. Jadę dokądkolwiek, byle tylko jechać, odpocząć, nabrać energii.
Wiejskie drogi asfaltowe cały czas pokryte warstwą śniegu, więc można jechać nimi.
Troszeczkę przemyślałem trasę, różne warianty, w tym również awaryjne i w drogę.
Jadę z Mezowa, wioski, w której mieszkam w kierunku Kiełpina.
Dojeżdzam do Kiełpina. Nie zabiera mi to zbyt wiele czasu. Po drodze mijam domy moich koleżanek z pracy. Nigdzie się nie zatrzymuję, nikogo nie zaczepiam.
Muszę wykorzystać pogodę, bo nie wiadomo co przyniesie jutro.
Wyjeżdzam z Kiełpina. Teraz skręcam w kierunku Somonina. Kilometr jadę po asfalcie, po czym skręcam do lasu...
Ktoś tu jednak był przede mną. Jadę dalej...po przejechaniu 200 metrów cofam się, dalej jest tylko biała pustynia. Nie pozostaje nic innego, jak wrócić drogą asfaltową w stronę Kartuz. Trafiam do nich. Na drodze pełno błota, zmielonego śniegu. Trzeba szybko stąd uciekać. Wybieram wariant "na Goręczyno"
Patrząc na zdjęcie wydawać się może, że jazda po takim podłożu nie powinna sprawiać problemu, zwłaszcza, gdy jedzie się na oponach z kolcami. Niestety tak nie jest. Śnieg nie jest dostatecznie mocno ubity, "ujechany" przez auta. Podczas jazdy bardzo często ucieka mi tylne koło. Postanawiam zwolnić, aby nie zaliczyć bliskiego spotkania z podłożem.
Z Goręczyna skręcam w stronę Ostrzyc. W nich spotykam znajomego, który jeżdzi znacznie więcej ode mnie. Darował sobie jeżdzenie zimą. Nie wątpię, że na wiosnę nadrobi zaległości.
Droga powrotna wygląda identycznie. Zatrzymuję się tylko w Goręczynie. W sklepie kupuję banana. Zapłaciłem aż 88 groszy i uznałem, że to lepszy wybór, niż jakikolwiek batonik, wafelek. Teraz udaję się w stronę Kartuz.
Kartuzy mijam, jadę z powrotem do Kiełpina. Przejeżdzam ponownie obok domu koleżanek z pracy. Widzę, że właśnie wraz z dziećmi podjęli "akcję zima" i...odśnieżają. Jednak, to bardziej zabawa z dziećmi, niż praca z łopatą. Podwórko odśnieżane było regularnie, tak jak moje :) Ucinamy krótką pogawędkę i jadę w stronę domu. Pozostało niewiele do przejechania, około 2 kilometrów.
Podsumowując...tego właśnie potrzebowałem. Udało się "wyrwać" czas na rower i z tego powodu jestem niezwykle zadowolony. Pogoda dopisała, choć wiaterek nawiewał śnieg na odśnieżone drogi. Najważniejsze, że jeżdziłem, bo taka okazja może się już w tym tygodniu nie przydarzyć.
Wiejskie drogi asfaltowe cały czas pokryte warstwą śniegu, więc można jechać nimi.
Troszeczkę przemyślałem trasę, różne warianty, w tym również awaryjne i w drogę.
Jadę z Mezowa, wioski, w której mieszkam w kierunku Kiełpina.
Kaszubskie krajobrazy. Mezowo© panther
Kilometr od domu© panther
Dojeżdzam do Kiełpina. Nie zabiera mi to zbyt wiele czasu. Po drodze mijam domy moich koleżanek z pracy. Nigdzie się nie zatrzymuję, nikogo nie zaczepiam.
Muszę wykorzystać pogodę, bo nie wiadomo co przyniesie jutro.
Znowu trzeba hamować ;-)© panther
Leśna droga w Kiełpinie© panther
Wyjeżdzam z Kiełpina. Teraz skręcam w kierunku Somonina. Kilometr jadę po asfalcie, po czym skręcam do lasu...
Chyba będzie ciężko?© panther
Ktoś tu jednak był przede mną. Jadę dalej...po przejechaniu 200 metrów cofam się, dalej jest tylko biała pustynia. Nie pozostaje nic innego, jak wrócić drogą asfaltową w stronę Kartuz. Trafiam do nich. Na drodze pełno błota, zmielonego śniegu. Trzeba szybko stąd uciekać. Wybieram wariant "na Goręczyno"
Lasem do Goręczyna© panther
Patrząc na zdjęcie wydawać się może, że jazda po takim podłożu nie powinna sprawiać problemu, zwłaszcza, gdy jedzie się na oponach z kolcami. Niestety tak nie jest. Śnieg nie jest dostatecznie mocno ubity, "ujechany" przez auta. Podczas jazdy bardzo często ucieka mi tylne koło. Postanawiam zwolnić, aby nie zaliczyć bliskiego spotkania z podłożem.
Z Goręczyna skręcam w stronę Ostrzyc. W nich spotykam znajomego, który jeżdzi znacznie więcej ode mnie. Darował sobie jeżdzenie zimą. Nie wątpię, że na wiosnę nadrobi zaległości.
Rzeka Radunia w Ostrzycach© panther
Droga powrotna wygląda identycznie. Zatrzymuję się tylko w Goręczynie. W sklepie kupuję banana. Zapłaciłem aż 88 groszy i uznałem, że to lepszy wybór, niż jakikolwiek batonik, wafelek. Teraz udaję się w stronę Kartuz.
W drodze powrotnej© panther
Okolice Goręczyna© panther
Kartuzy mijam, jadę z powrotem do Kiełpina. Przejeżdzam ponownie obok domu koleżanek z pracy. Widzę, że właśnie wraz z dziećmi podjęli "akcję zima" i...odśnieżają. Jednak, to bardziej zabawa z dziećmi, niż praca z łopatą. Podwórko odśnieżane było regularnie, tak jak moje :) Ucinamy krótką pogawędkę i jadę w stronę domu. Pozostało niewiele do przejechania, około 2 kilometrów.
Zjazd, następnie podjazd, znowu zjazd, trochę po płaskim, później podjazd i już w domu© panther
Podsumowując...tego właśnie potrzebowałem. Udało się "wyrwać" czas na rower i z tego powodu jestem niezwykle zadowolony. Pogoda dopisała, choć wiaterek nawiewał śnieg na odśnieżone drogi. Najważniejsze, że jeżdziłem, bo taka okazja może się już w tym tygodniu nie przydarzyć.
- DST 41.41km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 lutego 2013
Kategoria Na kolcach
Camino de Santiago
Nadeszła upragniona niedziela.
Mimo tego, iż mam jeszcze ferie zimowe, nie udało mi się od kilku dni pojechać dokądkolwiek. Powodów było kilka, ale nie ma sensu ich teraz tutaj wymieniać.
Wczoraj wieczorem przeglądałem mapy moich najbliższych okolic.
Zauważyłem, że za Sianowem, w którym znajduje się Sanktuarium Matki Boskiej Królowej Kaszub rozpoczyna się Szlak Świętego Jakuba. Na mapie zauważyłem charakterystyczną dla tego szlaku muszlę.
Nie pozostało nic innego, jak tylko właśnie w te okolice się udać.
Oczywiście starać się będę omijać drogi asfaltowe, chociaż wiem doskonale, że część trasy niestety na takiej nawierzchni pokonać będę musiał.
Na zdjęciach widzimy, że na Kaszubach Środkowych, tych najpiękniejszych zima w pełni. Zdjęcia umieszczone powyżej z pewnością temu nie przeczą...
Do tej pory przejechałem przez Kartuzy, Grzybno, Pomieczyńską Hutę i jadę w kierunku Sianowskiej Huty.
Teraz postanowiłem lekko zmienić ustalony wczoraj plan. Jadę nadal w kierunku Sianowa, aczkolwiek drogami, którymi wcześniej nie jeżdziłem. Trafiłem do Sianowskiej Huty, aby następnie udać się w kierunku wsi Kolonia. Z niej do Sianowa. W tym ważnym dla Kaszubów sanktuarium maryjnym nie zatrzymuję się.
Jadę w stronę Staniszewa i tuż za znakiem skręcam w stronę wsi Cieszonko.
Teraz szukam Szlaku Świętego Jakuba...
Zauważyć możemy, że na zdjęciu, po prawej stronie umieszczona jest charakterystyczna muszla. Czyli jestem na dobrej drodze...Kontynuuję jazdę szlakiem. Przejeżdzam obok gospodarstw rolnych. Wrażenie mam, że niejednokrotnie przez ich podwórka. Napotkane przyjazne psiaki stale mi o tym przypominają...
Gospodarstwa się skończyły...teraz dokąd jechać. Po krótkiej chwili niepewności utwierdzam się, że nadal jadę we właściwym kierunku.
Później oznaczenia szlaku znikają. Dobrze, że wczoraj przeglądałem mapy...
Wjeżdzam do lasu...zaczyna się przygoda. Nikt szlaku nie przetarł. Muszę około 1 kilometra prowadzić rower. Nie mam ochoty nawet wyciągać aparatu, aby wykonać zdjęcie. Póżniej jest już nieco łatwiej. Leśną drogą jadę w kierunku Kożyczkowa, skręcam w stronę wsi Cegliska.
W Cieszeniu zatrzymuję się na chwilę. Robię zakupy. Kupuję "Grześka" i napój "Tymbark" Ucinam krótką pogawędkę z bardzo miłą ekspedientką.
Taki napis znajduję się pod kapslem...
Teraz przejeżdzając przez malownicze okolice wsi Dejk, Lipowiec, Chmieleńskie Chrósty trafiam do Chmielna. Nie zatrzymuję się, jadę w kierunku lasu.
Śpieszę się, aby zdążyć na obiad. Jestem 10 minut przed czasem :-)
Dzień bardzo udany. Jazda w zdecydowanej przewadze drogami gruntowymi, leśnymi.
Były momenty zwątpienia, ale zostały pokonane.
Warto dzień przed przeglądać mapę najbliższych okolic :-)
Mimo tego, iż mam jeszcze ferie zimowe, nie udało mi się od kilku dni pojechać dokądkolwiek. Powodów było kilka, ale nie ma sensu ich teraz tutaj wymieniać.
Wczoraj wieczorem przeglądałem mapy moich najbliższych okolic.
Zauważyłem, że za Sianowem, w którym znajduje się Sanktuarium Matki Boskiej Królowej Kaszub rozpoczyna się Szlak Świętego Jakuba. Na mapie zauważyłem charakterystyczną dla tego szlaku muszlę.
Nie pozostało nic innego, jak tylko właśnie w te okolice się udać.
Oczywiście starać się będę omijać drogi asfaltowe, chociaż wiem doskonale, że część trasy niestety na takiej nawierzchni pokonać będę musiał.
W kartuskim lesie© panther
Jadąc do Pomieczyńskiej Huty© panther
Jezioro Białe okolice Pomieczyńskiej Huty© panther
Okolice Pomieczyńskiej Huty© panther
Na zdjęciach widzimy, że na Kaszubach Środkowych, tych najpiękniejszych zima w pełni. Zdjęcia umieszczone powyżej z pewnością temu nie przeczą...
Do tej pory przejechałem przez Kartuzy, Grzybno, Pomieczyńską Hutę i jadę w kierunku Sianowskiej Huty.
Jadąc w kierunku Sianowskiej Huty© panther
Teraz postanowiłem lekko zmienić ustalony wczoraj plan. Jadę nadal w kierunku Sianowa, aczkolwiek drogami, którymi wcześniej nie jeżdziłem. Trafiłem do Sianowskiej Huty, aby następnie udać się w kierunku wsi Kolonia. Z niej do Sianowa. W tym ważnym dla Kaszubów sanktuarium maryjnym nie zatrzymuję się.
Jadę w stronę Staniszewa i tuż za znakiem skręcam w stronę wsi Cieszonko.
Podjazd w stronę Cieszonka...© panther
Za drzewami zamarznięte Jezioro Sianowskie© panther
Teraz szukam Szlaku Świętego Jakuba...
Początek Szlaku Świętego Jakuba...© panther
Zauważyć możemy, że na zdjęciu, po prawej stronie umieszczona jest charakterystyczna muszla. Czyli jestem na dobrej drodze...Kontynuuję jazdę szlakiem. Przejeżdzam obok gospodarstw rolnych. Wrażenie mam, że niejednokrotnie przez ich podwórka. Napotkane przyjazne psiaki stale mi o tym przypominają...
Gospodarstwa się skończyły...teraz dokąd jechać. Po krótkiej chwili niepewności utwierdzam się, że nadal jadę we właściwym kierunku.
Droga Świętego Jakuba...odcinek lęborski© panther
Na szlaku...© panther
Później oznaczenia szlaku znikają. Dobrze, że wczoraj przeglądałem mapy...
Wjeżdzam do lasu...zaczyna się przygoda. Nikt szlaku nie przetarł. Muszę około 1 kilometra prowadzić rower. Nie mam ochoty nawet wyciągać aparatu, aby wykonać zdjęcie. Póżniej jest już nieco łatwiej. Leśną drogą jadę w kierunku Kożyczkowa, skręcam w stronę wsi Cegliska.
Jadąc w stronę wsi Cieszenie© panther
W Cieszeniu zatrzymuję się na chwilę. Robię zakupy. Kupuję "Grześka" i napój "Tymbark" Ucinam krótką pogawędkę z bardzo miłą ekspedientką.
Wypowiedz się ;-)© panther
Taki napis znajduję się pod kapslem...
Teraz przejeżdzając przez malownicze okolice wsi Dejk, Lipowiec, Chmieleńskie Chrósty trafiam do Chmielna. Nie zatrzymuję się, jadę w kierunku lasu.
Wracając w stronę domu© panther
Śpieszę się, aby zdążyć na obiad. Jestem 10 minut przed czasem :-)
Dzień bardzo udany. Jazda w zdecydowanej przewadze drogami gruntowymi, leśnymi.
Były momenty zwątpienia, ale zostały pokonane.
Warto dzień przed przeglądać mapę najbliższych okolic :-)
- DST 52.06km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 lutego 2013
Kategoria Na kolcach
Jadę do Rzymu :-)
Czytając opisy wycieczek rowerowych bikestatowiczów nabrałem przekonania, że zdecydowana większość z nich chciałaby, aby przyszła już wiosna.
Zdecydowanie lepiej jeżdzi się, gdy świeci słonko i temperatura jest wyższa.
Postanowiłem wybrać się na rowerze do Rzymu.
Wyruszyłem koło godziny 11. Pogoda nie zachęcała do wyjazdu.
Jest pochmurnie. Na początku przejażdżki delikatnie prószy śnieg.
Wybrałem wariant podróży drogami leśnymi, polnymi, czyli tymi, które lubię najbardziej. Śnieg zaczyna padać coraz mocniej. Jadąc lasem nie odczuwam tego aż tak. Dopiero, gdy poruszam się drogami polnymi zaczyna mi to lekko przeskadzać. Niestety również do opadów śniegu doszedł jeszcze wiatr, z minuty na minutę coraz silniejszy. Po drodze ucinam sobie krótką pogawędkę ze starszym małżeństwem. Są nieco zdziwieni, że jeżdzę w takich warunkach. Dopiero mężczyzna zauważa, że opony mają kolce. Kilka minut rozmawiamy na tematy rowerowe, po czym życząc sobie wzajemnie udanego dnia ruszamy, każdy w swoją stronę.
Dotarłem do Rzymu. Aby osiągnąć cel mojej dzisiejszej podróży rowerowej musiałem poradzić sobie z dosyć wymagającym podjazdem. Jakoś dałem radę, ale łatwo i przyjemnie nie było. U celu mojej dzisiejszej podróży zatrzymałem się na 10 minut. Zaciekawiony gospodarz, mieszkający nieopodal podszedł do mnie i zapytał, czy robię zdjęcia do jakiejś gazety. Kilka minut porozmawialiśmy, tym razem na temat miejscowości znajdujących się w pobliżu.
Teraz czas wracać do domu. Zrobię to pokonując identyczną trasę.
Co tutaj wiele mówić, w Rzymie żadnych szczególnych atrakcji nie było.
Żadnych zabytków, za to piękne, zimowe pejzaże.
W Chmielnie zatrzymałem się na chwilę. Zrobiłem przerwę na herbatę, po czym udałem się w stronę Kartuz. Wiatr zaczyna coraz bardziej dokuczać. Ciszę się, że jechać będę lasem. Może tam nie będzie aż tak odczuwalny.
Dzisiaj udało mi się dotrzeć do Rzymu. Można do niego dotrzeć pokonując w 70% drogi gruntowe i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze. Kto by się spodziewał do Rzymu...takimi drogami...a jednak :-)
Zdążyłem bez problemów "zwiedzić" Rzym i w domu czekał już na mnie pyszny obiad.
Zdecydowanie lepiej jeżdzi się, gdy świeci słonko i temperatura jest wyższa.
Postanowiłem wybrać się na rowerze do Rzymu.
Wyruszyłem koło godziny 11. Pogoda nie zachęcała do wyjazdu.
Jest pochmurnie. Na początku przejażdżki delikatnie prószy śnieg.
Leśny zjazd© panther
Wybrałem wariant podróży drogami leśnymi, polnymi, czyli tymi, które lubię najbardziej. Śnieg zaczyna padać coraz mocniej. Jadąc lasem nie odczuwam tego aż tak. Dopiero, gdy poruszam się drogami polnymi zaczyna mi to lekko przeskadzać. Niestety również do opadów śniegu doszedł jeszcze wiatr, z minuty na minutę coraz silniejszy. Po drodze ucinam sobie krótką pogawędkę ze starszym małżeństwem. Są nieco zdziwieni, że jeżdzę w takich warunkach. Dopiero mężczyzna zauważa, że opony mają kolce. Kilka minut rozmawiamy na tematy rowerowe, po czym życząc sobie wzajemnie udanego dnia ruszamy, każdy w swoją stronę.
Ośnieżone pagórki okolic Rzymu© panther
Malownicze okolice Rzymu© panther
Rzym...Roma...Рим...© panther
Dotarłem do Rzymu. Aby osiągnąć cel mojej dzisiejszej podróży rowerowej musiałem poradzić sobie z dosyć wymagającym podjazdem. Jakoś dałem radę, ale łatwo i przyjemnie nie było. U celu mojej dzisiejszej podróży zatrzymałem się na 10 minut. Zaciekawiony gospodarz, mieszkający nieopodal podszedł do mnie i zapytał, czy robię zdjęcia do jakiejś gazety. Kilka minut porozmawialiśmy, tym razem na temat miejscowości znajdujących się w pobliżu.
Teraz czas wracać do domu. Zrobię to pokonując identyczną trasę.
Informacja turystyczna w Chmielnie© panther
Co tutaj wiele mówić, w Rzymie żadnych szczególnych atrakcji nie było.
Żadnych zabytków, za to piękne, zimowe pejzaże.
W Chmielnie zatrzymałem się na chwilę. Zrobiłem przerwę na herbatę, po czym udałem się w stronę Kartuz. Wiatr zaczyna coraz bardziej dokuczać. Ciszę się, że jechać będę lasem. Może tam nie będzie aż tak odczuwalny.
Jest śnieg, jest zabawa :-)© panther
Moje ulubione, leśne ścieżki© panther
Wracając w stronę domu© panther
Dzisiaj udało mi się dotrzeć do Rzymu. Można do niego dotrzeć pokonując w 70% drogi gruntowe i to w tym wszystkim jest najpiękniejsze. Kto by się spodziewał do Rzymu...takimi drogami...a jednak :-)
Zdążyłem bez problemów "zwiedzić" Rzym i w domu czekał już na mnie pyszny obiad.
- DST 42.91km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 lutego 2013
Kategoria Na kolcach
3имние каникулы
Wczoraj późnym popołudniem spacerowałem trochę.
Dzisiaj po dłuższej przerwie udało mi się nabić troszkę kilometrów.
Moja kondycja przypomina stan polskiej gospodarki...niby do przodu, ale jakoś ciężko...
Pierwsze kilometry były naprawdę niełatwe do przejechania.
Może dlatego, że przerwa w jeżdzeniu była zbyt długa.
Teren, w którym jeżdzę też wydaje się wymagający.
W takich warunkach przejechać musiałem tylko 2 kilometry.
Później już jechało się znacznie łatwiej.
Jazda w takim terenie zawsze dostarcza wiele radości.
Okazało się również, że jeżdzić jednak nie zapomniałem.
Momentami też udało się dość mocno przycisnąć.
Na zdjęciach widać, że zima na Kaszubach nie skończyła się.
Mam nadzieję, że trwać będzie i to jeszcze długo...
Niedziela zdecydowanie należy do dni udanych.
Właściwie to właśnie dzisiaj rozpocząłem ferie zimowe.
Z kondycją i zdrowiem bywa różnie, tym bardziej każda, nawet krótka przejażdżka daje wiele frajdy, sprawia ogromną radość.
Dzisiaj po dłuższej przerwie udało mi się nabić troszkę kilometrów.
Moja kondycja przypomina stan polskiej gospodarki...niby do przodu, ale jakoś ciężko...
Pierwsze kilometry były naprawdę niełatwe do przejechania.
Może dlatego, że przerwa w jeżdzeniu była zbyt długa.
Teren, w którym jeżdzę też wydaje się wymagający.
Urocza leśna ścieżka© panther
W takich warunkach przejechać musiałem tylko 2 kilometry.
Później już jechało się znacznie łatwiej.
Leśna droga© panther
Prawie jak autostrada...© panther
Jazda w takim terenie zawsze dostarcza wiele radości.
Okazało się również, że jeżdzić jednak nie zapomniałem.
Momentami też udało się dość mocno przycisnąć.
Kaszubskie pagórki© panther
Wiejska gruntówka© panther
Na zdjęciach widać, że zima na Kaszubach nie skończyła się.
Mam nadzieję, że trwać będzie i to jeszcze długo...
Widok na Jezioro Wielkie Brodno w okolicach Brodnicy Dolnej© panther
Jezioro Wielkie Brodno w okolicach Ręboszewa© panther
Wymagający podjazd w kierunku wsi Kosy© panther
Niedziela zdecydowanie należy do dni udanych.
Właściwie to właśnie dzisiaj rozpocząłem ferie zimowe.
Z kondycją i zdrowiem bywa różnie, tym bardziej każda, nawet krótka przejażdżka daje wiele frajdy, sprawia ogromną radość.
- DST 42.84km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 stycznia 2013
Kategoria Na kolcach
Standardowa przejażdżka
Nadeszła upragniona niedziela.
Po śniadaniu ruszyłem w trasę. Cel na dzisiaj dojechać do Ostrzyc i wrócić.
Pierwsze kilometry pokonuję w lesie.
Dojeżdzam do Goręczyna.
Kolejną miejscowością będą Ostrzyce, w których zatrzymam się na 5 minut.
Teraz czas na powrót do domu.
W dzisiejszym moim wpisie (może we wszystkich) brakuje widocznie entuzjazmu.
Powodów zebrało się kilka. W domu panuje coś, co przypomina grypę, aczkolwiek choroba ta ma jakieś dziwne objawy. Dwa dni temu zaatakowała siostrę, wczoraj mamę, kilka dni temu ojca...czas na mnie...
Rzeczywiście coś zaczyna mnie łapać...
Jechało się dzisiaj ciężko. Podczas jazdy wyraźnie brakowało mi siły.
Zaliczyłem też bliskie spotkanie z nawierzchnią...Na szczęście niegroźne, do pewnego momentu kontrolowane...Pewność poruszania się na oponach z kolcami okazała się zgubna...hehe
Zastanawiam się, czy za tydzień dam radę pojeździć.
Może zmuszony zostanę przez lekarza do pozostania w domu, oby nie.
Teraz czas na kurowanie się wszystkimi domowymi sposobami.
Do tej pory okazywały się one skuteczne. Mam nadzieję, że tym razem też tak będzie.
Po śniadaniu ruszyłem w trasę. Cel na dzisiaj dojechać do Ostrzyc i wrócić.
Pierwsze kilometry pokonuję w lesie.
Dojeżdzam do Goręczyna.
Goręczyno...© panther
Kolejną miejscowością będą Ostrzyce, w których zatrzymam się na 5 minut.
Jezioro Ostrzyckie© panther
Widok na Jezioro Ostrzyckie© panther
Teraz czas na powrót do domu.
Leśna droga prowadząca do domu© panther
Jadąc z Kartuz w stronę domu© panther
W dzisiejszym moim wpisie (może we wszystkich) brakuje widocznie entuzjazmu.
Powodów zebrało się kilka. W domu panuje coś, co przypomina grypę, aczkolwiek choroba ta ma jakieś dziwne objawy. Dwa dni temu zaatakowała siostrę, wczoraj mamę, kilka dni temu ojca...czas na mnie...
Rzeczywiście coś zaczyna mnie łapać...
Jechało się dzisiaj ciężko. Podczas jazdy wyraźnie brakowało mi siły.
Zaliczyłem też bliskie spotkanie z nawierzchnią...Na szczęście niegroźne, do pewnego momentu kontrolowane...Pewność poruszania się na oponach z kolcami okazała się zgubna...hehe
Zastanawiam się, czy za tydzień dam radę pojeździć.
Może zmuszony zostanę przez lekarza do pozostania w domu, oby nie.
Teraz czas na kurowanie się wszystkimi domowymi sposobami.
Do tej pory okazywały się one skuteczne. Mam nadzieję, że tym razem też tak będzie.
- DST 36.86km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 stycznia 2013
Kategoria Na kolcach
Kulig w wersji rowerowej
W sobotę odebrałem rower z serwisu...Właściwie to serwisant dowiózł mi go pod drzwi domu. Wiedział, że w niedzielę będę chciał przetestować nowe, zimowe opony Schwalbe Ice Spiker. Po minie Wojtka wywnioskowałem, że z zakupu tych opon będę zadowolony...No i nadeszła niedziela. Czas wypróbować sprzęt...
Tak oto wyglądają opony z kolcami. Inwestycja droga, bo zapłaciłem za sztukę około 190 złotych. Teraz przekonam się czy warto było wydać tyle pieniędzy...
Czas rozpocząć test opon. Podczas ostatniego tygodnia na Kaszubach Środkowych spadły duże ilości śniegu. Dopiero wjeżdzając do lasu przekonałem się jak wiele śniegu przybyło.
Na zdjęciach widzimy dość znaczną ilość białego puchu. Na szczęście mogę jechać po śladach zrobionych zapewne wcześniej przez leśniczych. Dziękuję wam Panowie. Jedzie się dobrze, przyczepność dobra, nawet bardzo dobra.
W takich warunkach "drogowych" dojechałem do Kartuz.
Z nich kierowałem się w stronę Goręczyna.
Do Goręczyna dojeżdzam szybko i bez żadnych atrakcji. Przyczepność opony na już wcześniej "ujeżdzonym" śniegu jest rewelacyja. Uważać musimy tylko, gdy jedziemy w koleinie i nagle chcemy skręcić. Nawet wtedy, mimo lekkiego uślizgu opony nie zdołamy, albo nie zdołałem zaliczyć gleby...Tutaj właśnie przydatne są kolce, które pomagają wyjść z poślizgu nawet gdy przyśpieszamy.
W Ostrzycach, po przejechaniu 20 kilometrów zatrzymałem się na 5 minut.
Teraz zamierzam dojechać na Złotą Górę przejeżdzając przez Brodnicę Dolną.
Jadę asfaltem. Wyrażnie słychać szum toczenia opon. Dżwięk jest bardzo charakterystyczny...wzbudzam niepokój okolicznych psów.
Teraz nadal asfaltami w kierunku Chmielna. Przejeżdzam przez Ręboszewo, Zawory.
Zdołałem przyzwyczaić się do dżwięku, który wydają opony. Nie jest on jakiś natrętny, ale przeszkadza na tyle, że nie słychać samochodów, które jadą za mną.
Dojeżdzam do Chmielna i okrężną drogą, nieodśnieżoną gruntówką jadę do Zawór.
Z nich cały czas pod górkę...opona na mocno ubitym śniegu, prawie lodzie spisuje się znakomicie...męczy mnie tylko ten podjazd.
Muszę przejechać jeszcze około 15 kilometrów, aby znaleść się w domu.
Myślałem, że będzie jechać się łatwo...
Tutaj jest jeszcze łatwo, mimo niemałej ilości śniegu.
Przygoda zacznie się niebawem...
No i teraz do wsi Kosy cały czas pod górkę...Jadę po śladach ciągnika...jedzie się trudno...trzeba pracować nad techniką jazdy i to mocno. Kręcić trzeba cały czas równomiernie. Gdy wjedziemy już w śnieg to po kilku sekundach następuje koniec. W tzw. kopnym śniegu nawet te opony nie dają rady. Na usprawiedliwienie mam tylko to, że cały czas jechać musiałem pod górę.
Dojechałem do wsi Kosy i z nich jadę już drogą posypaną solą do Kartuz.
Jedzie się źle, ponieważ sól spowodowała powstanie błota pośniegowego, które w znaczny sposób wpływa na zmiejszenie prędkości jazdy.
Dojeżdzam do Kartuz i 4 kilometry pokonuję asfaltową drogą.
Skręcam w stronę domu.
Pozostało niewiele do przejechania. Właśnie na takich drogach opona Schwalbe Ice Spiker sprawuje się najlepiej. Teraz jest cicha. Wydaje szumy takie jak zwykła opona na asfaltach.
Dzień dla mnie niełatwy, wymagał skupienia. Mimo tego jestem zadowolony i to nawet bardzo. Warto było kupić te opony. Ani przez chwilę nie żałowałem, że właśnie je kupiłem :-)
Schwalbe Ice Spiker...© panther
Schwalbe Ice Spiker...© panther
Tak oto wyglądają opony z kolcami. Inwestycja droga, bo zapłaciłem za sztukę około 190 złotych. Teraz przekonam się czy warto było wydać tyle pieniędzy...
Czas rozpocząć test opon. Podczas ostatniego tygodnia na Kaszubach Środkowych spadły duże ilości śniegu. Dopiero wjeżdzając do lasu przekonałem się jak wiele śniegu przybyło.
Leśna droga do Kartuz...© panther
Kulig rowerowy...Kartuzy już nieco bliżej© panther
Na zdjęciach widzimy dość znaczną ilość białego puchu. Na szczęście mogę jechać po śladach zrobionych zapewne wcześniej przez leśniczych. Dziękuję wam Panowie. Jedzie się dobrze, przyczepność dobra, nawet bardzo dobra.
W takich warunkach "drogowych" dojechałem do Kartuz.
Z nich kierowałem się w stronę Goręczyna.
Urocza droga prowadząca do Goręczyna© panther
Do Goręczyna dojeżdzam szybko i bez żadnych atrakcji. Przyczepność opony na już wcześniej "ujeżdzonym" śniegu jest rewelacyja. Uważać musimy tylko, gdy jedziemy w koleinie i nagle chcemy skręcić. Nawet wtedy, mimo lekkiego uślizgu opony nie zdołamy, albo nie zdołałem zaliczyć gleby...Tutaj właśnie przydatne są kolce, które pomagają wyjść z poślizgu nawet gdy przyśpieszamy.
Malownicze okolice Goręczyna© panther
Jezioro Ostrzyckie :-)© panther
Nad Jeziorem Ostrzyckim© panther
W Ostrzycach, po przejechaniu 20 kilometrów zatrzymałem się na 5 minut.
Teraz zamierzam dojechać na Złotą Górę przejeżdzając przez Brodnicę Dolną.
Jadę asfaltem. Wyrażnie słychać szum toczenia opon. Dżwięk jest bardzo charakterystyczny...wzbudzam niepokój okolicznych psów.
Widok ze Złotej Góry na Jezioro Wielkie Brodno© panther
Teraz nadal asfaltami w kierunku Chmielna. Przejeżdzam przez Ręboszewo, Zawory.
Zdołałem przyzwyczaić się do dżwięku, który wydają opony. Nie jest on jakiś natrętny, ale przeszkadza na tyle, że nie słychać samochodów, które jadą za mną.
Dojeżdzam do Chmielna i okrężną drogą, nieodśnieżoną gruntówką jadę do Zawór.
Z nich cały czas pod górkę...opona na mocno ubitym śniegu, prawie lodzie spisuje się znakomicie...męczy mnie tylko ten podjazd.
Muszę przejechać jeszcze około 15 kilometrów, aby znaleść się w domu.
Myślałem, że będzie jechać się łatwo...
Wyjeżdzając z Zawór© panther
Tutaj jest jeszcze łatwo, mimo niemałej ilości śniegu.
Przygoda zacznie się niebawem...
Jadąc w stronę wsi Kosy© panther
"Trochę śnieżku"i lekko pod górkę...© panther
No i teraz do wsi Kosy cały czas pod górkę...Jadę po śladach ciągnika...jedzie się trudno...trzeba pracować nad techniką jazdy i to mocno. Kręcić trzeba cały czas równomiernie. Gdy wjedziemy już w śnieg to po kilku sekundach następuje koniec. W tzw. kopnym śniegu nawet te opony nie dają rady. Na usprawiedliwienie mam tylko to, że cały czas jechać musiałem pod górę.
Dojechałem do wsi Kosy i z nich jadę już drogą posypaną solą do Kartuz.
Jedzie się źle, ponieważ sól spowodowała powstanie błota pośniegowego, które w znaczny sposób wpływa na zmiejszenie prędkości jazdy.
Dojeżdzam do Kartuz i 4 kilometry pokonuję asfaltową drogą.
Skręcam w stronę domu.
Jeszcze pół kilometra...i w domu© panther
Pozostało niewiele do przejechania. Właśnie na takich drogach opona Schwalbe Ice Spiker sprawuje się najlepiej. Teraz jest cicha. Wydaje szumy takie jak zwykła opona na asfaltach.
Dzień dla mnie niełatwy, wymagał skupienia. Mimo tego jestem zadowolony i to nawet bardzo. Warto było kupić te opony. Ani przez chwilę nie żałowałem, że właśnie je kupiłem :-)
- DST 51.29km
- Sprzęt Kross Level A7
- Aktywność Jazda na rowerze